Annyeong wszystkim!
Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą długą nieobecność.
Powracam i mam nadzieję, że Was zachwycę, i że się nie zawiedziecie.
Dedykuję to opowiadanie Yumi.
Miałam to wstawić w twoje urodziny, przepraszam..
trochę już od nich minęło..
Gdyby nie Ty, to nie skończyłabym tego.
I nie miałabym żadnego pomysłu.
Więc dziękuję <:
Nie pozostaje mi nic innego jak życzenie wam miłego czytania!
PS: Za niedługo będę brać się za zamówienia, więc bądźcie cierpliwe :)
Będę się bardziej starać i ciężej pracować!
~*~
Walentynki. No tak, jest to dzień zakochanych wszyscy są szczęśliwi, nikomu nic nie brakuje,
pary się całują, dają
sobie przeróżne prezenty, chodzą na romantyczne kolacje, niektórzy
się nawet oświadczają, biorą ślub. Jest to dzień bardzo
pozytywny. Miłość, szczęście, radość, zapomnienie o problemach, nieschodzący
uśmiech na twarzy – tym właśnie emanują osoby obchodzące to
święto. Ja jednakże go nie obchodzę. Nie mam po co. Ani dla kogo.
Inni powiedzieliby, że
życie jest niesprawiedliwe, a samotność przekleństwem.
Mnie jednak to ratuje. Nie
umiem wytłumaczyć w jaki sposób, ale raczej nie jestem gotowa na
związek. Po za tym raczej nie chcę mieć żadnych zobowiązań.
Mogę się ubierać jak chcę, jeść wszystko na co mam ochotę, nie
muszę nikogo słuchać, mam łóżko tylko dla siebie.
Sama też mogę być
szczęśliwa. Prawda?