wtorek, 29 grudnia 2015

"Niezapomniane ferie zimowe" (Jungkook)

Ahh...ten zapach świąt.. czuć, go tak, że aż w ogóle.
No ale trudno. Wracam z kolejnym, świątecznym (dość) opowiadaniem. Mam zamiar podziękować mojej siostrze, która wymyśliła fabułę (przynajmniej jej część). Dziękuję!
Wam też dziękuję za wybite już 4 tysiące wyświetleń. Nawet nie Wiecie, jak bardzo motywujecie.
Tak po za tym.. WESOŁYCH ŚWIĄT.. dobra jest trochę po świętach, więc życzę Wam SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU <3
PS; Wybaczcie za błędy.. nie sprawdzałam :< 


Miłego czytania :*



Nareszcie.
Ferie zimowe.
Ten sezon, na którym możesz jeździć na sankach, nartach, łyżwach i oczywiście na snowboardzie.
Moja ulubiona pora roku. Nie tylko ze względu na sporty.
Śnieg, który roztapia się na dłoni,
Kocyk i grube skarpetki po powrocie z podwórka.
Kakao pyszne i gorące (najlepiej przy książce).
Choinka, lampki.
Wigilia, prezenty.
Cała magia świąt. Właśnie to kocham.
Z przejęcia i podniecenia nie mogę spać, a za kilka godzin jedziemy. W góry. Dwa tygodnie w śniegu po kolana. Wyciągi krzesełkowe, piękne krajobrazy do narysowania, tyle wspomnień do sfotografowania. Kolejne zauroczenie, które pewnie skończy się niczym.
Aigoo..muszę przestać marzyć,bo prześpię piękne widoki. Zamykam oczy, zaciskam powieki, które na złość chcą się otworzyć. Zasłaniam oczy ręką. Wyobrażam sobie owce przeskakujące przez płot, liczę je. Moja wyobraźnia jest do dupy. Zaczynam widzieć góry, zjeżdżające owce-narciarki,
owce-snowboardzistki oraz owce, które wjeżdżają na górę siedząc na wyciągu. Masakra.
Obracam się na bok. Nie zasnę. Leżę tak przez kilka minut, po czym gwałtownie podnoszę się do siadu. Mam zbyt wiele energii. Nadal w głowie mam obraz wysportowanych owiec. Postanawiam przelać to na papier. Przy okazji włączam muzykę na słuchawkach, specjalnie by nie obudzić siostry, która śpi obok za ścianą.

Gdy już w połowie skończyłam, na zegarku widniała 7:00. Czas, którym powinniśmy już wstawać, aby być na miejscu o 15:00. Schowałam rysunek do teczki, natomiast ją dałam do mojej torby.

Ubrałam dresy i zbiegłam na dół do pokoju rodziców.
-Wstawajcie! Jest siódma! Trzeba się zbierać! ~ rodzice, którzy byli do siebie przytuleni, ocierają oczy i podnoszą się do siadu. Rozśmieszyło mnie, w jaki sposób potrafią się zsynchronizować – zrobili wszystko jednocześnie oraz oboje mlasnęli. Zamiast obserwować dwójkę dorosłych otrząsających się ze snu, popędziłam do pokoju siostry, wskoczyłam na jej wielkie łóżko i zaczęłam po nim skakać.
-Co jest? ~ spojrzała na mnie ze złością, co sprawiło u mnie szeroki uśmiech.
-Wstawaj!
-Nie drzyj się..dobra?
-WSATWAJ!~ jedyne co uwielbiam jej robić, to dokuczać. Zrzuciła mnie z łóżka, więc poleciałam na ziemię. A ona zamknęła oczy i okryła twarz kołdrą.
-No wstawaj.. ~ zaczęłam ją lekko bić. - Jedziemy za niedługo.. ~ Usiadła i rozciągnęła się, po czym wstała. Nie trwało to długo.. padła jak długa na łóżko jakby zemdlała. Wzięłam jej rękę i zaczęłam ciągnąć. Spadła. Otrząsnęła się. Z pogardą jaką na mnie patrzyła i masowała obolałe miejsce wiedziałam, że jest na mnie zła, ale tylko wyszczerzyłam ząbki i wyszłam szybko z jej pokoju.
Poszłam do toalety, aby umyć zęby i zrobić lekki makijaż. W ogóle nie czuję się śpiąca, wręcz przeciwnie.
Wzięłam spakowane już rzeczy i zeszłam na dół. Mama podała mi kawę. Pokręciłam głową, a ona oddała ją mojej siostrze, która widocznie nadal była wkurzona. Wyjęłam mleko z lodówki, nalałam do kubka.
-A wy co tacy smętni? Jedziemy w góry! Uśmiechnijcie się!
-Jest siódma.. czego się dziwisz? ~ rzuciła siostra, a rodzice przytaknęli zgadzając się ze słowami.
-A ty? Co taka pełna energii? Hmm? Wypiłaś kilka kaw czy co?
-Nie.. jestem po prostu szczęśliwa, że wreszcie urwiemy się z tego miasteczka. Znudziły mi się te małe górki.. chcę czuć adrenalinę i nutkę strachu, a nie żenadę..
-No dobrze.. to jak jesteś taka żwawa, to może pomożesz mi pochować wszystkie torby do samochodu?
-Wiesz tato.. jakoś tak słabo mi się zrobiło…
-Nie marudź..tylko chodź ~ wzdychnęłam i podążyłam za ojcem.

Pół godziny później wszyscy byli już w samochodzie. Przez chwilę miałam dziwne przeczucie, ale szybko je odsunęłam. Oparłam się o siedzenie i zaczęłam oglądać świat za szybą.

Przyglądałam się, każdej napotkanej przez wzrok osobie, psu i pięknie ozdobionych domach.
Słyszałam stłumioną rozmowę mamy z siostrą, przez słuchawki. Mimo, że miałam muzykę na fulla to i tak słyszałam ich głośne śmiechy. Tata, widzący mnie przez przednie lusterko posłał mi znudzone i pełne rozpaczy spojrzenie. Zaśmiałam się na ten widok. Odpowiedziałam mu tym samym.
Mówiąc szczerze, jestem bardziej przywiązana to tego staruszka, niż do mamy, która oczywiście bardziej jest przywiązana do siostry.

Mijają minuty, godziny a ja jestem coraz bardziej zniecierpliwiona, nie tylko tym, że nie mogę się wyprostować, czy wreszcie poczuć zimny wiatr powodujący łzy, a jeszcze jakimś naprawdę dziwnym przeczuciem, że nie będzie to normalny wyjazd.

Tata przyspieszył, co mi się nie podoba, lecz zaczynam się powoli przyzwyczajać.
Mijamy las, jesteśmy w jakimś mieście, znów jesteśmy między drzewami i tak w nieskończoność.
Nudzi mi się, ale jednak nie chcę z nikim rozmawiać. Wolę być sama, ze swoimi myślami. Plecak, który mam na sobie – bo go nie ściągnęłam, nie wiem czemu jestem do niego przywiązana, nie żebym go nigdy nie zdjęła; po prostu go lubię nosić – zaczyna mnie uwierać.
-Daleko jeszcze? ~ Tata chciał odpowiedzieć, ale zagłuszyło mnie uderzenie. Poczułam straszny ból głowy i zimno, straszne zimno. Nic nie widzę. Ciemność..



*Jeon  Jungkook*


-Hyuuung.. zejdź ze mnie… ~ wyjęczał Jimin, spod brzucha Hoseoka.
-Nie. Zjadłeś moje ulubione ciasto.
-Nie prawda. ~ cała piątka, łącznie ze mną przyglądała się temu zajściu, każdy próbuje się nie zaśmiać, żeby nie wylądować tam gdzie ChimChim.
Zabawne jest to, że Hobi właśnie tak kara.. za nie posłuszeństwo? Nie wiem, czy można to tak nazwać.
-Mianhae.. nie chciałem.. Spalił się, więc je zjadłem, żebyś nie był niezadowolony..
-Chincha? Jakoś ci nie wierzę. ~ powiedział po czym bardziej przygwoździł swoim ciałem biednego Parka.
-Jebal, zejdź ze mnie.. uduszę się zaraz.. ~ J-Hope wstał i się otrzepał.
-Pabo. ~ pokazał mu język po czym poszedł do pokoju. Gdy Hoseok znalazł się za drzwiami, Jimin powtórzył to dziecinne zachowanie, wstał i poszedł do kuchni.
-hmmm.. nie wiem co mam powiedzieć w tej głupiej sytuacji, ale nie chcę pogarszać sprawy. ~ powiedział Namjoon, a reszta zespołu pokiwała głowami.
-To.. co robimy? ~ spytał po chwili V, zmieniając gwałtownie temat.
-Nie wiem. Masz jakiś pomysł? ~ rzucił Jin.
-Możemy iść spać. ~ wyszczerzył ząbki w uśmiechu Suga, który nie spał za wiele z powodu pisania tekstu do nowej piosenki.
-Ty możesz iść spać, a każdy zajmie się sobą.. co wy na to? ~ odezwał się Namjoon. Pokiwaliśmy głowami. Suga poszedł do pokoju, Jin do kuchni, Tae został i włączył telewizję, Rap Monster podreptał do własnego pokoju, a ja.. mam ochotę na spacer. Poszedłbym sam, ale żaden Hyung mi nie pozwoli. Choć jestem już pełnoletni. Normalnie dla nich jestem jak dziecko.. więc muszę kogoś poprosić, żeby ze mną poszedł.
-Hyung… ~ zwróciłem się do V, który oglądał jakieś animowane bajki – i to ja jestem dzieckiem? - odwrócił się do mnie – Może pójdziemy się przejść?
-Emm.. jestem trochę zajęty…
-No dobra.. ~ wstałem i poszedłem do lidera. Spytałem o to samo.
-Dobry pomysł! Chłopaki.. idziemy na spacer! ~ słychać było zrezygnowane jęknięcia. ~ nie ma odmowy! ~ przez drzwi wszedł już zaspany Suga, który był w swojej piżamie.. w kaczuszki..
-Ja też muszę? ~ otarł oczy.
-Ty idź spać. ~ Pokiwał głową i odszedł.
-Ubieraj się Jung. ~ powtórzyłem ruchy Yoongiego, lekko zrezygnowany, myśląc, że pójdziemy tylko we dwójkę. Ubrałem się ciepło i wyszedłem za Hyungami. Prawie każdy był już mokry ze śniegu. Przewróciłem oczami, jak mogą uważać mnie za dziecko, skoro zachowują się gorzej. Choć też nie jestem bez winy, bo od razu rzuciłem się na Jimina, który we mnie celował. Zaczęliśmy się bawić. Po uspokojeniu się poszliśmy wzdłuż drogi dla aut. Odsunąłem się trochę od chłopaków
i szedłem w milczeniu. Wolę być sam ze swoimi myślami niż z kimś. Idąc przez niegłęboki rów poczułem, że nadepnąłem na coś. Spojrzałem w dół. Widzę włosy, ubranie, ktoś tu leży.
-Chłopaki! ~ wszyscy do mnie od razu przybiegli, widząc moją przerażoną twarz zwróconą na osobę leżącą przede mną spojrzeli tam gdzie ja.
-O jezu.. ~jęknął Jimin.  Namjoon i Jin bez słowa szybko odwrócili ciało, jak się okazuje to dziewczyna. Na twarzy ma krew.
-Dzwoń do Sugi. ~ Lider podaje telefon przerażonemu Hoseokowi. Słychać złego Yoongiego, któremu przerwano sen. Hobi szybko wytłumaczył mu co się stało.
-Już jedzie. ~ nie wiem czemu nic nie robię. Stoję i patrzę na zakrwawioną twarz. Jaka ona jest blada.
-Żyje. Raczej nic jej nie jest, ale lepiej zabierzmy ją do szpitala. ~ po chwili z piskiem opon samochód zatrzymał się niedaleko nas. Jimin i ja zanieśliśmy ją do auta.
-Jadę. ~ mówię, bez zastanowienia.
-Ja też. ~ mówią wszyscy po kolei.
-Przecież wszyscy się nie zmieszczą.
-Jadę. ~ powtarzam. ~ znalazłem ją.
-Dobra. Ty, ja Suga i Jin. Reszta do domu. Już. ~ Zadecydował lider. Zrezygnowana trójka wraca do domu. Nie wiem czemu, jestem zobowiązany jej pomóc.

Jedziemy. Jej głowa leży na moich kolanach. Ocieram jej krew z twarzy, robię to delikatnie, aby jej czegoś nie zrobić.

Nie jechaliśmy długo. Jesteśmy na miejscu. Razem z Jinem przenosimy dziewczynę. Lekarze zbiegają się wokół niej.
-Co jest jej?
-Miała wypadek. ~ odpowiadam pielęgniarce. Podążam wzrokiem za odjeżdżającą z kilkoma lekarzami u boku
-Jesteście kimś z rodziny? ~ pokiwaliśmy głową. ~ Bliskimi znajomymi? ~ już miałem powtórzyć sprzeczny ruch głową, ale :
-Tak. ~ Trójka przyjaciół spojrzała na mnie zdziwiona. Pielęgniarka odeszła.
-Że co? ~ pyta Suga.
-Zwariowałeś? - Mówią w tym samym czasie Jin i Namjoon.
-Nie. Przecież widzieliście, że była sama.
-Ale to nic nie oznacza! Nie wiemy nawet jak się nazywa. ~ wypalił Suga.
-Dopóki nie znajdziemy jej bliskich i oraz nie będzie jej lepiej będziemy się nią opiekować. ~ powiedziałem ostrym jak i pełnym współczucia głosem. Nie wiedziałem, że tak potrafię..
-Jungkook ma rację. Nie możemy jej tak zostawić. ~ popiera mnie lider
-Dobra.. ale nie ręczę za siebie, gdy mi podpadnie..
Zaczęliśmy rozmawiać o tym, czy zabieramy ją do dormu czy nie. A jak tak, to gdzie będzie spać.
Po jakimś czasie lekarz podchodzi do nas z informacją, że nic jej nie jest.
-A możemy ją zabrać?
-Możecie, jednak musicie uważać. Jest nieźle poobijana i zziębnięta. ~ odpowiedział po zastanowieniu.
Dostaliśmy spis lekarstw, które musimy jej podawać, oraz porady. Wyręczyli nas zabraniem jej do domu. Razem z Namjoonem pojechaliśmy karetką, a Jin i Suga pojechali do apteki.



*Normalna narracja*

Głowa mnie boli. Jest mi nie wygodnie. Czuję na sobie wzrok. Zaczynam się wiercić. Aż w końcu otwieram oczy. Z moich ust wydobył się pisk spowodowany szokiem. Przede mną stała siódemka chłopaków. Każdy przygląda mi się.. z fascynacją i ciekawością.

-Kim.. wy.. jesteście? ~ to mój głos? Straszne.
-Raczej, kim ty jesteś?
-Ja jestem..ymm ja.. nie wiem jak się nazywam… ~ nie wiem.. kim w ogóle jestem?
-Witaj „Nie wiem jak się nazywam” Ja jestem Namjoon, to jest Suga, Jin, J-Hope, Jimin,V oraz Jungkook. ~ każdy z osobna pomachał ręką w moją stronę.
-Ja naprawdę tego nie wiem… nie pamiętam nic. ~ choć do głowy przychodzi mi śmieszna myśl.. jest jakaś bajka, którą kiedyś słyszałam bardzo mi przypomina to zajście. Siedem krasnoludków i królewna śnieżka? Nie wiem..
-Dobrze.. to może wymyślimy ci imię?
-Co ja tu w ogóle robię?
-Leżałaś nieprzytomna w rowie ~ odpowiada czerwono włosy chłopak.. chyba Jin.. nie albo Jimin? Nie wiem.
-Aha? Na prawdę? O Jezu..~ opadłam na miękką poduszkę.
-O mam! ~ wszyscy razem ze mną spojrzeli na śmiesznie wyglądającego chłopaka ze śmiesznym uśmiechem, jest brunetem.. bardzo uroczym brunetem.. Suga? Nie… chyba V. Tak myślę..
-Co masz? ~ pyta Namjoon – go zapamiętałam.
-Imię.. ~ wyszczerzył się w ten śmieszny sposób.
-Jakie wymyśliłeś? ~ tym razem to odezwał się najbardziej gburowaty, białowłosy chłopak, który jest strasznie blady.. raczej..biały jak cukier.. o mam ! Suga.
-Ari!
-Dlaczego 'Ari'?
-Nie wiem. Tak po prostu. ~ wzruszył ramionami.
-Mi się podoba. ~ uśmiechnęłam się do niego.
-Łatwo zapamiętać. ~ powiedział Jimin, chyba.. Zaczęłam rozglądać się po pokoju. Właśnie naszła mnie jedna myśl..
-Czy gdy leżałam w tym rowie, byłam w tej piżamie? ~ każdy spojrzał na ostatniego chłopaka. Zaskoczony i zdenerwowany podrapał się po głowie..
-tak..to znaczy.. nie.. ale.. twoje.. ubranie było… zakrwawione.. no… nie.. podgląd..ałem.. ~ odruchowo rzuciłam w niego poduszką leżącą obok mnie.
-Zboczeniec. ~ odparłam ponuro i dość cicho.. spojrzał na mnie i bezgłośnie powiedział „przepraszam” prychnęłam i odwróciłam wzrok od niego.
-Dziękuję, że mi pomogliście ale nie mogę tu długo zostać. Muszę wracać.
-Dokąd?
-Ja.. nie wiem.. ~ właśnie się zorientowałam, że nie mam dokąd wrócić. Czyli ..muszę tu zostać?
-Możesz tu zostać jak długo chcesz. ~ uśmiechnął się szatyn, J-Hope..tak?
-Kamsahamninda. ~ mam nadzieję, że to nie psychopaci.. nie wyglądają na takich.
-Nie ma za co. ~ powiedzieli wszyscy chórem, oprócz zboczeńca.. chyba Jungkooka. Jest smutny.. aż tak go uraziłam?
Dopiero teraz spostrzegłam drugie łóżko. Czyli nie będę sama w pokoju.. czemu ja tego wcześniej nie zauważyłam? Przełknęłam głośno ślinę.
-Kto… będzie spał w tym pokoju. ~ nikt się nie zgłasza.
-Ja..~ No nie.. będę w pokoju ze zboczeńcem? O Boże..
-Aha.. ~ muszę wstać.. do toalety. Zaczynam się podnosić, gdy połowa chłopaków naskoczyła na mnie i położyła mnie z powrotem na łóżku.
-Co jest?
-Nie możesz się ruszać! ~ powiedzieli chórem.
-A do kibelka nie mogę pójść?! ~ odsunęli się speszeni, a ja wstałam i od razu usiadłam. Złapałam się za głowę. Co za ból! I te zawroty. Któryś z zebranych pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do łazienki. Od razu wyszedł. Nadal nie wiem kto to był.. miałam zamknięte oczy. Załatwiłam potrzeby. Wstałam i opierając się wyszłam z łazienki. Co zobaczyłam bardzo mnie zszokowało.
-Jezu.. zawału mam dostać? Dlaczego stoicie tu wszyscy? Nie jestem dzieckiem specjalnej troski! ~ wykrzyczałam i straciłam panowanie nad ciałem. Złapał mnie.. Jungkook.. eh.. czyli jestem na niego skazana.
-Ehh..dzięki. ~ pomógł mi wrócić do łóżka. Położyłam się i zapadłam w sen.

-Ari.. Ari,..obudź się ~ no tak to ja.. otwieram jedno oko. Widzę Jina..chyba

-Mwoh?
-Jesteś głodna?
-Nie..albo tak..jestem..cholernie. ~ po chwili pojawiła się tacka i jedzenie na niej.
Wzięłam się za jedzenie kimchi, które było szczerze mówiąc pyszne. Zajadałam się nim, jakbym jadła po raz pierwszy od kilku miesięcy.
-Bardzo ładnie rysujesz. ~ odwróciłam się do J-Hope'a.
-Ja rysuję?
-Najwidoczniej. ~ pokazał mi dziwny rysunek. Z owcami? Jako narciarze, snowboardziści? Wydaje mi się to bardzo znajome. Dziwna jakaś byłam..

Kilka dni później łatwiej rozpoznawałam siódemkę chłopaków. Dowiedziałam się, że są piosenkarzami/raperami/tancerzami – czyli są zespołem znanych mi piosenek i bardzo mi się podobają. Czuję się o wiele lepiej, choć często mam bóle głowy. Jungkook jest bardzo cichy i zamknięty, ale bardzo mi pomaga, znaczy to, że jest nadopiekuńczy. Bardzo. Czasem mnie to wkurza. Gdy cały zespół jedzie do pracy ja czytam, sprzątam, leżę, spaceruję (oczywiście bez ich wiedzy – zabili by mnie).

Akurat jest ten dzień, w którym są w studiu. Nie mam co robić. Z nudów zaczynam piec ciasto, które o dziwo umiem robić. Bo do gotowania się nie nadaję.. spróbowałam już i wolę dalej nie próbować. Mają za nie długo wracać, więc ich miło zaskoczę. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Robię inne ciasto nawet nie wiem skąd te pomysły się biorą, ale zaczynam je robić. Zrobię pierniczki. Ale, żeby mi się nie nudziło, włączam na telefonie Jungkooka playliste, dał mi go na wypadek gdybym czegoś potrzebowała. Zaczynam tańczyć, trochę niezdarnie, no ale jak mnie nikt nie widzi to co za problem? No i wypaplałam. Chciałam sprawdzić piekarnik, który był już nagrzany by włożyć do niego pierniczki wyłożone na tacy. Zrobiłam piruet i zobaczyłam całą siódemkę. Wszyscy się szeroko uśmiechali, a mnie paliła twarz ze wstydu. Przestałam tańczyć i spochmurniałam.
-Dlaczego przestałaś?! ~ krzyknął oskarżycielsko Hoseok – tak się nazywa J-Hope, czyli także Hobi, jak zaczęłam go nazywać.
-Bo wy wróciliście..
-No i co z tego? ~ skrzyżował ręce na piersi. Zauważyłam, że wszyscy skopiowali zachowanie Oppy.  
-Wstydzę się ~ spuściłam wzrok. Odwróciłam się i zaczęłam dalej wykrawać ciasteczka. Wielkie cielsko złapało mnie od tyłu i zaczęło mną gibać, co wyglądało dość zabawnie z perspektywy chłopaków, którzy widząc mnie wybuchli śmiechem, ja też. Hobi nadal mnie obejmujący położył głowę na moim ramieniu i szepnął :
-Zatańcz ze mną ~ zrobiło mi się ciepło, powiedział to tak.. kusząco. Odwróciłam się do niego głową, obracając się zobaczyłam ponurego Kooka..dlaczego? Nie przejęłam się tym za bardzo. Zaczęłam tańczyć i kręcić tyłkiem, co nie było zamierzone.. tylko jakby.. odruchowe. Za sobą słyszałam pogwizdywanie i trzaśnięcie drzwiami. Wszyscy zebrani zaczęli tańczyć.
Po jakimś czasie ich wygoniłam i zaczęłam kończyć to co zaczęłam .Ale było mi nudno. A że nie chciałam pytać wszystkich, poszłam do najbliższego mi Jeona. Niby trochę zboczony, ale kochany jak nie wiem co. Uśmiechnęłam się. Dobry z niego przyjaciel. Otworzyłam zamknięte drzwi, zamknęłam je z powrotem, chciałam być jak najciszej, żeby zaskoczyć mojego Oppę. Odwróciłam się do łazienki, która się otworzyła. Był w samym.. ręczniku. Zrobiło mi się duszno, przełknęłam głośno ślinę i zamknęłam oczy, które chciały się otworzyć, ale zatrzymałam je rękami.
-Mianhae..
-Nic się nie stało. Możesz otworzyć oczy. ~ w ogóle się nie ubrał.. jak stał tak stał.
-Jakbyś nie mógł się ubrać.
-Po co? Tylko ty jesteś w pokoju.
-No właśnie. ~ powiedziałam mu powoli, aby zrozumiał.
-Co? Czujesz się nieswojo?
-Nie..po prostu.. ~ uśmiechnął się szeroko i zaczął się zbliżać.
-Co robisz?
-Chcę cię przytulić. ~ nie zdążyłam nic powiedzieć, a on przylepił się do mojego ciała. Jest.. gorący. Strasznie. I czuję się.. lekko, bezpiecznie. Nawet bardzo. Objęłam go i wtuliłam się w jego twardą pierś. Obudziłam się z transu, dopiero gdy usłyszałam piszczenie piekarnika.
-Zapomniałam.. może pomógłbyś mi w robieniu pierniczków?
-Jasne.. możesz się odwrócić? ~ przytaknęłam i wypełniłam prośbę. Usłyszałam zapinanie rozporka.
-Już. ~ nadal się nie odwróciłam. Po co mnie przytulił i dlaczego czuję się z tym.. dobrze? Myślałam, że zauroczyłam się w Jiminie. Chyba..
Znów mnie przytulił, od tyłu. Jaki on wygodny. Ahh.. dobra..
-To chodźmy.
Nie wiedziałam, że można się tak świetnie bawić przy wykrawaniu pierniczków. A jednak. Można. Prawie cały czas się śmiałam, on również. Wymyśliliśmy układ taneczny, dość zabawny. Jesteśmy cali z mąki. Raz się poślizgnęłam, ale mój wybawiciel mnie złapał.
Teraz jemy pierniczki, oglądamy jakiś nieciekawy film, nie wiem w jaki sposób znalazło się u mnie tyle odwagi, że położyłam głowę na jego brzuchu, a nogi mam splątane z jego. Wiem, że wygląda to strasznie zabawnie, ale jest strasznie wygodne. Dowiedziałam się, że dostali dwa tygodnie wolnego. Co oznacza wiele zabawy.
-Zbiórka w salonie! ~ no tak Namjoon będzie wygłaszał mowę. Jak co wieczór. Nie przeszkadza mi to. Wręcz przeciwnie. Wstałam, ale Kookie mi nie pozwolił, zwalił mnie na siebie, co było złym pomysłem, ponieważ jego usta musnęły moje. O Boże. Źle poczułam, czy rzeczywiście one są takie miękkie? I takie ciepłe? Wiem, że nie był on pocałunkiem, ale było to najlepszym czymś w moim życiu. Wracając do rzeczywistości, Jung nadal na mnie patrzy, tym wzrokiem. Jest lekko różowy, pewnie jak ja.
-Mam dwa razy powtarzać?! ~ szybko poszliśmy do salonu, w którym byli już wszyscy. Nie było miejsca, więc chciałam usiąść na podłodze, lecz ręka Hobiego pociągnęła mnie na siebie. No i usiadłam na jego kolanach. O ile mi się nie przewidziało Kookie rzucił wrogie spojrzenie Hoseokowi.
-No dobra. Jak już tu są wszyscy, to może zacznę. Jak wiecie, mamy od jutra wolne. Jutro jedziemy w góry.
-Yay! ~ wszyscy krzyknęli, łącznie ze mną. Dziwne. Nawet nie wiem z czego się cieszę.
-Ari..umiesz na czymś jeździć? ~ wzruszyłam ramionami.
-Zobaczymy. Macie coś na zbyciu? Jak nie umiem, to może ktoś zrobi mi lekcję ? Jak jeździć na nartach, snowboardzie. Bo jakbyście nie wiedzieli chcę się nauczyć. ~ powiedziałam to na jednym wdechu.
-Ja cię nauczę na nartach ! ~ krzyczy Jimin
-A ja na Snowboardzie! ~ wrzeszczy Hobi, prawie spadłam z jego kolan. ~ o mianhae. ~powiedział po czym poprawił mnie i przyciągnął bardziej do siebie. Czyli był wtulony we mnie, a na dodatek na nim siedziałam. Co za dziwne uczucie. Szczególnie, że czułam się źle co do Jungkooka. Jakbym go zdradzała, a nawet z nim nie jestem!
-Dobra. Czyli jutro góry. Zbiórka o ósmej.
-Jezu.. nie dość, że wolne to jeszcze trzeba wcześnie wstawać. ~ zaczął zrzędzić Suga. Poklepałam go po plecach.
-Wiem co czujesz..~ poparłam go, rzucił do mnie spojrzenie w stylu „Dziękuję, że przynajmniej ty mnie rozumiesz” . Uśmiechnęłam się do niego i wstałam.
-Dobranoc wszystkim! ~ po czym poszłam. Ale zatrzymał mnie odgłos wzdychnięcia. - co?
-A przytulas? ~ powiedział V.
-Jezu.. co za dzieci.. ~ zaczęłam od V, Jimina, Namjoona, Jina, Sugi, Hobiego – który niezwykle długo mnie przy sobie trzymał.
-No to dobranoc. ~ powiedziałam i zignorowałam pomruki niezadowolenia. Właśnie sobie uprzytomniłam, że nie przytuliłam Kooka. Odwróciłam się i zobaczyłam go z opuszczoną głową. Pabo. Jak mogłaś o nim zapomnieć?
-To nie było miłe.. Hobiego przytulała najdłużej..co za..~ szepnął Suga.
-Słyszę to. Jak będziesz milszy, to może się nad tobą zlituję. ~ pomachałam do nich nadal z odwróconą głową, zarzuciłam włosami, odwróciłam się do nich i słodko uśmiechnęłam, po czym zniknęłam z zasięgu ich wzroku. Przebrałam się w piżamę, Kooka jak się okazało. Nie mam w ogóle własnych ubrań. Mam tylko stare dresy chłopaków i za duże bluzki. Umyłam zęby – specjalnie dla mnie poszli do sklepu i kupili mi szczoteczkę..
Zgasiłam światło i się położyłam. Po jakimś czasie Jeon wszedł do pokoju. Jakoś nie chciało mu się wchodzić do łazienki i przebrać. Chyba myśli, że zasnęłam. Dzięki światłu księżyca wypadającego zza okna widzę umięśniony brzuch. Szybko się odwracam, gdy jego gatki opadają na dół. Jednak nie na długo. Na szczęście był już przebrany. Musiałam szybko zamknąć oczy, ponieważ do mnie podszedł. Nakrył na mnie kołdrę. Po co on to robi? Aigoo.. to mi się tak podoba. Mruczy cicho dobranoc i kładzie się na swoim łóżku. Właśnie jest ten czas. Robię jeden wdech i wydech. Wyskakuję z łóżka, odkrywam szybko przykrywającą go kołdrę i wskakuję do niego.
-CO ty.. robisz?!
-Nie przytuliłam się do ciebie. ~ mówiąc to odwracam się do niego bokiem, kładę głowę na jego klatkę, a nogę kładę na jego.
-Ale to nie jest ważne. ~ mówi, głośno przełyka ślinę.
-To jest bardzo ważne. ~ Wtulam się w niego bardziej – Widziałam, że ci smutno, więc się odpłacam.  
-No dobrze. ~ położył swoją rękę na moich plecach. Jak mi wygodnie. Wtuliłam się w jego pierś, jakbym nie była wystarczająco blisko. Przez przypadek, mruknęłam z zadowolenia.. na głos. Jaki on cieplutki.
-Wygodnie ci?~ pytam
-Tak. Nawet nie wiesz jak bardzo. ~uśmiechnęłam się do jego klatki i wtuliłam się jeszcze bardziej.
-To dobrze, mnie też. ~ zamknęłam oczy. Mam nadzieję, że nie czuje jak bardzo bije mi serce, choć to mało możliwe, bo zaraz mi wybije z żeber. Jego serce też nie bije normalnie. Chyba polubię ten sposób spania.
-Chyba tu zostanę..
-Zostań.
-Arraso.

Gdy się obudziłam, poczułam, że brakuje mi ciepełka. Jungkook mi uciekł. Jęknęłam rozczarowana. Ktoś za mną się zaśmiał, bardzo cicho ale to słyszałam. Odwróciłam się.

-Wstałaś. ~powiedział Kook.
-Przyglądałeś mi się? ~ uśmiechnęłam się do niego.
-Można tak powiedzieć..
-Dlaczego mi uciekłeś? Jest mi zimnooo. Oppa… ~ poklepałam miejsce obok siebie i wyciągnęłam ręce jak dziecko. Zaśmiał się ponownie, tym razem głośniej. I Położył się obok mnie, a ja znów mogłam poczuć ciepło jego ciała. Jego zapach perfum jest strasznie kojący, a jego dotyk uspokajający. Ahh.. przestań czuć to co czujesz.. zaraz cię to przerośnie. Zamiast się odsunąć przesuwam się jeszcze bliżej.
-Dobra.. bo spóźnimy się na zbiórkę. Na twoim łóżku leży kombinezon. Ja wyjdę. ~ zrobiłam smutną minkę i pokiwałam głową. Wtuliłam się na sekundę w niego i wszyłam z tego cudownego objęcia. Widocznie nie tylko mi było dobrze. Jeon niechętnie wstaje i wychodzi. Za nim wyszedł puścił mi oczko. A mi zrobiło się gorąco. Dlaczego taki niewinny gest powoduje taką reakcje? Otrząsnęłam się. Ubrałam czarny kombinezon. Był na mnie dobry. Jak? Nie kupili mi przecież nowego.. prawda? Kombinezon jest damski z tego co widzę..?
-Czy to jest nowe? Po co kupowaliście mi nowe? Po co tracicie na mnie pieniądze? ~ trochę się zdenerwowałam.
-Przyjmij, że to jest prezent.
-Ale ja wam nie dałam prezentu..
-Nie musiałaś.. sama nim jesteś. ~ usłyszałam za plecami Kooka. Namjoon pokiwał potwierdzając te słowa, tak jak reszta zespołu siedząca na kanapie.
-Ojej. ~ jakie to było słodkie.
-No dobra.. byłem miły.. zasłużyłem? ~ zaśmiałam się, jak zobaczyłam ręce Sugi wyciągnięte w moją stronę.
-Aigoo.. pabo.~ przytuliłam go, co spowodowało, że zostałam ludzką przytulanką – każdy się upominał. Do Kookiego się tylko słodko uśmiechnęłam, aby mu dać znać, że będzie powtórka z odwdzięczenia.
Jacy oni są niesamowici.. nawet nie wiem kiedy to kupili.. mam buty narciarskie, narty, buty do snowboardu, deskę, rękawiczki, gogle, kurtkę, czapkę. Łzy szczęścia zaczęły mi spływać po policzkach. Jung widząc to starł je.
-Jesteście...niesamowici.. jak znajdę pracę to oddam wam wszystko.
-Ty jesteś bezcenna, więc w żadnym wypadku nam nie oddawaj!
-Kolejne miłe słowa.. dziękuję.. ~ kolejne łzy poleciały. Chyba zaraz się uduszę, grupowy przytulas był najgorszym pomysłem w moim życiu. Każdy ściska mnie jak przytulankę. Zaczęłam się rozpychać, by móc oddychać.
-Za dużo miłości jak na dziś. ~ Zaśmialiśmy się. Wzięliśmy potrzebne rzeczy i pojechaliśmy w stronę gór. Po drodze śpiewaliśmy ich piosenki i co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Siedziałam pomiędzy Kookiem, a Hobim. Nie było zbyt ciekawie. Najwygodniej mi było gdy Jeon złapał po kryjomu moją rękę i zataczał na niej kojące kółka. Hoseok co chwilę mnie zagadywał, popisywał się i zwracał na siebie uwagę, a mój współlokator nie odzywał się w ogóle tylko mnie trzymał. Kocham to w nim. Chyba raczej go całego.. ale ciii.. my się tylko przyjaźnimy. Tylko…
Jesteśmy na miejscu.
-To jak? Czego chcesz się najpierw nauczyć? Narty czy snowboard?
-Sn..Narty. ~ nie chcę za dużo spędzać czasu z Hobim.. nie chcę, żeby mnie podrywał. Źle się z tym czuję w stosunku do Kooka.
-To idziemy? ~spytał mnie Jimin. ~ chcesz od razu z tej większej czy..
-Z większej. ~ nie dałam mu skończyć, bo chcę poczuć adrenalinę. Już, teraz.
-Arraso. ~ wjeżdżamy na wyciągu krzesełkowym. Dlaczego mnie to tak cieszy? Nie wiem, ale cieszy mnie cholernie. Zrobiłam zdjęcie Jiminowi, swoim nowym telefonem, który dostałam w prezencie.. znowu. Oni są po prostu niemożliwi.
Gdy już dojechaliśmy na samą górę, Jimin pokazał mi jak powinno się jeździć, jaką powinno się mieć postawę, jak jechać wolno, jak zahamować. Wydaje mi się to proste, wręcz banalne. Jimin miał mi coś tam jeszcze pokazać, kiedy ja się odwróciłam. Pomachałam do niego i śmignęłam na dół. Jakie to N.I.E.S.A.M.O.W.I.T.E. Wiatr we włosach, powodujący łzy, mimo że mam na sobie gogle. Wykonałam idealne hamowanie i zaśnieżyłam Hobiego i Sugę, którzy zapewne chcieli się nabijać z moich upadków.
-I jak mi poszło? ~ wyszczerzyłam ząbki.
-Ari.. to ty? Nie jakaś profesjonalistka? Zasuwałaś tak szybko. Patrz ~ Hobi wskazał mi palcem Jimina, który cały czas stał na górze i jak skamieniały wpatruje się w mnie. Zaczęłam się śmiać wraz z Yoongim i Hoseokiem. Po chwili Jimin wyrwał się transu i zjechał.
-Jak ty to zrobiłaś?
-Co zrobiłam?
-NO TO! ~ wskazał mi palcem górę. ~ zjechałaś.
-No, zjechałam tak jak mi kazałeś.
-Nie pokazywałem ci połowy z tego co wykonałaś! Ja nawet większości nie umiem!
-Jasne.. ~patrzy na mnie takim wzrokiem, że chyba mu wierzę.
-Może zamiast stać i marznąć pójdziecie na wyciąg? ~ z rozmowy wyciągnął nas Namjoon stojący w kolejce wraz z Kookiem. Od razu poszłam w ich stronę. Tym razem pojechałam wraz z nimi i Jinem, który dojechał.
-To jak udał ci się pierwszy zjazd? ~ spytał Rap Monster.
-Ymm.. daebak! To jedziemy? ~ zaczęłam jeździć na nartach jak na łyżwach dopóki nie dojechałam na krawędź. Spojrzałam na Jeona, który się najwyraźniej mną martwił. Wysłałam mu uspakajające spojrzenie, a on się uśmiechnął. Odwróciłam się i zaczęłam jechać. Zygzakiem i różnymi sposobami, których nie umiem nazwać. Tym razem obsypałam samego Sugę. Przypadkowo parsknęłam śmiechem, oburzył się, więc do niego podjechałam i przytuliłam go mrucząc cicho „mianhae”. Poczekałam na Jina, aby dał mi kluczyki do samochodu, ponieważ chcę zmienić buty i schować narty. Po chwili wróciłam, oddałam Jinowi jego własność i usiadłam na krzesełku, który zaczął powoli sunąć na górę. Zauważyłam zjeżdżającego Jimina, więc go nagrałam, tak samo jak Hobiego, Namjoona i koślawo utrzymującego się na nartach Jina. Jemu przydałaby się lekcja. Jestem na górze. Nie miałam wykładu, na temat tego jak powinnam stać, hamować czy jechać, ale myślę, że sobie poradzę. Usiadłam i zapięłam wygodnie buty. Zrobiłam wielki wdech i wydech.
-Czekaj a wyk..~ usłyszałam niedokończone zdanie Hoseoka. Ale już wystartowałam. Nie widziałam, że można z taką prędkością jechać na desce, a jednak. Zrobiłam odruchowo kilka trików, nawet nie wiem jakich, po minucie byłam już na dole, kolejne idealne hamowanie. Tym razem śnieg poleciał na Kooka, Namjoona i Sugę. Teraz zaczęłam się śmiać. Ale przestałam, gdy usłyszałam klaskanie. Spojrzałam na chłopaków, którzy patrzyli na mnie z podziwem. Gdy Hoseok pojawił się obok mnie, Suga już nie zwracający uwagi na swojego pecha co do mnie, powiedział :
-Nieźle ją wytrenowałeś.. w kilka minut. ~ kolejne oklaski skierowane do Hobiego.
-Ale.. ja ~ dyszał. - jej nawet nie powiedziałem jak się stoi, ani nic.
Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni. Ja tylko wzruszyłam ramionami i podjechałam do kolejki,
aby znów poczuć tą adrenalinę. Odwróciłam się do gapiących na mnie chłopaków.
-Będziecie tak stać? ~ weszłam za barierkę i usiadłam. Czekałam na to, aż znowu będę mogła poczuć wiatr i łzy przez niego spowodowane. Chyba jeżdżę od dziecka, bo inaczej nie może być.
Zjechaliśmy jeszcze kilkanaście razy, aż w końcu karnety nam się skończyły. Gdy wracałam już deską w ręku, podeszła, a raczej podbiegła do mnie kobieta.
-To.. ty? Ty żyjesz? ~ Wydaje się znajoma, ale raczej coś powstrzymuje mnie przez rzuceniem się jej w ramiona.
-Chyba pani mnie z kimś pomyliła, nie jestem tą osobą.
-O.. Przepraszam. ~ Opuściła wzrok, a jej oczy zrobiły się mokre.
-Niech pani nie płacze.. może ta dziewczyna jest w lepszym miejscu?~ posłała mi pełne wdzięczności spojrzenie i mnie przytuliła.
-Dziękuję. ~ odeszła, a ja odprowadziłam ją wzrokiem. Uśmiechnęłam się.
-Dlaczego nie powiedziałaś jej, że to ty? Nie chcesz wiedzieć kim jesteś? Nie chcesz wrócić do rodziny? ~ usłyszałam nawał pytań od Kookiego, który stał za mną.
-Uspokój się. Wiem kim jestem. Jestem Ari. I już jestem w rodzinie, jesteście nią wy. ~ Wszyscy mnie słyszeli. I znów nie oddycham, znów muszę się oswobodzić od tych uścisków.
-Mówię..za dużo miłości jak na jeden dzień.. serio.. ~ znowu zaczęliśmy się śmiać.

Wróciliśmy do domu, ja szybko wskoczyłam do prysznica i od razu poczułam ciepło. Choć tak naprawdę brakuje mi jego ciepła. Położyłam się na łóżku i włączyłam telewizję. Nic ciekawego. Wyłączyłam go, wyskoczyłam z ciepłego wyrka i podreptałam do salonu, aby wziąć jakąś książkę.

Szybko znalazłam „wybrankę” i położyłam się na łóżku. Zaczęłam czytać.
Po jakimś czasie do pokoju wszedł do pokoju Kook z dwoma wielkimi kubkami kakao.
Położył je na półce i wskoczył do mojego łóżka.
-Dla mnie było trochę za mało miłości ~ oburzył się, a ja odpowiedziałam wielkim uśmiechem. Ułożyłam się na nim i znów powróciłam do lektury. Objął mnie i zaczął się bawić moimi włosami. Zaczęłam sączyć gorące kakao. Znów znajomy przebłysk. Ale mało mnie interesuje.
-Ari.. ~wymruczał
-Mwoh?
-Mogę cię o coś spytać?
-Pytaj śmiało. ~ uniosłam się, aby na niego spojrzeć. Oparłam brodę na jego klatce i patrzałam na jego cudną twarz. Czekoladowe oczy oglądały sufit. Nie było mi zbyt wygodnie, więc weszłam na niego całkiem. Oparłam ręce na nim, a na nich położyłam swoją głowę. Spiął się lekko.
-Jest taka dziewczyna.. bardzo mi się podoba, ale nie wiem jak mam jej powiedzieć, że ją kocham.~ przełknęłam gulę w gardle, a oczy szczypały mnie od nie wychodzących łez. Tylko przyjaciele.. pamiętaj. - poradzisz?
-Powiedz jej to, tak po prostu. Bez zbędnego ględzenia.
-Mogę.. wypróbować na tobie?
-Jasne. ~ wypaliłam bez zastanowienia. Chcę, aby był szczęśliwy. Gdy o niej wspomniał zabłyszczały mu oczy z podniecenia, miłości, troski. Chciałabym, aby jego oczy błyszczały w taki sposób, na myśl o mnie.
-Saranghae.
-Widzisz? Proste? Proste. A teraz idź i jej to powiedz.
-Już powiedziałem. ~ Bo błyszczą. Jaka ja głupia. Zaśmiałam się i opadłam obok niego. Nagle pojawił się nade mną. Zamknęłam oczy czując jego oddech na ustach, który sprawiał, że drżały. Gdy otworzyłam jego oczy były wpatrzone w moje, po czym obniżył wzrok – na usta. Powoli je musnął, po czym zamienił nieśmiały pocałunek w namiętny, który wyzwolił dawno trzymane uczucia.
-Ja ciebie też. ~ odpowiedziałam i oboje się roześmialiśmy.
-Bałem się o ciebie..
-Kiedy?
-Tam w górach.. bałem się o ciebie.
-Nie potrzebnie. ~ musnęłam jego usta i wtuliłam się  w jego klatkę piersiową i wsłuchałam się w szybko bijące serce.

~MinJi

wtorek, 15 grudnia 2015

"First love is a true love" (Jimin)


Wracam do  Was z kolejnym opowiadaniem. Jak zawszę chcę podziękować Julce, która jest
niezbędna. Bez niej już dawno przestałabym pisać, trochę brak mi wiary w siebie :')
Chcę Was poinformować, że jest to moje pierwsze 18+, więc proszę nie oceniajcie pochopnie :')
I hope You like it ;)




***CZTERY LATA WCZEŚNIEJ***





Gdy byłam nastolatką myślałam, że nie będę potrzebować miłości, osoby, która będzie mnie tulić, całować, mówić jak mnie kocha ~ chciałam być niezależna. Jednak gdy wszystko się posypało, czyli mama umarła, tata odszedł, a przyjaciółka mnie zostawiła. Potrzebowałam pomocy. Chciałam, żeby ktoś pomógł mi wstać i pokazać inne oblicze życia. Zamiast się dalej kształcić, przez jakiś czas leżałam w domu u babci, nic nie jadłam, nic nie robiłam, oprócz płakania i chodzenia do toalety. Wpadłam w nałóg, papierosy były moją codziennością. Aż w końcu moja babcia nie wytrzymała.
-Nie możesz całego życia przeleżeć w łóżku!
-Czemu nie? I tak już nie ma sensu żyć..
-Mylisz się, masz blisko osiemnaście lat, nie osiemdziesiąt. Całe, życie leży przed tobą otworem.
-Mhm..
-Aigoo! Idziesz jutro do szkoły! Musisz wreszcie ją skończyć.
Tak moje życie zaczęło od nowa.

Poznałam w technikum nowego ucznia, którego na początku miałam gdzieś, ale on nie dawał mi spokoju w szkole.. i w głowie. Cały czas próbował do mnie zagadać, a ja cały czas go ignorowałam albo odpowiadałam mu w dość nie miły sposób. Pewnego przecudownego dnia z rozkazu nauczyciela musiałam zostać po szkole i pomóc robić dekoracje na bal, jakimś dziwnym cudem Jimin ~ ukochany prześladowca też się tam znalazł. Co jakiś czas czułam na sobie jego wzrok. Gdy skończyłam robić napis „Niezapomniana studniówka” musiałam wejść na drabinę, aby go w końcu powiesić. Przyczepiłam jeden róg, gdy chciałam się odwrócić i zejść, drabina zachwiała się dość niebezpiecznie, a ja straciłam równowagę i zaczęłam spadać, któremu towarzyszył głośny pisk wydobywający się z moich ust. Mając zaciśnięte oczy, wyobrażałam sobie silny ból jaki mnie spotka.. nie spotkał „wpadłam w objęcia księcia z bajki” ~ Jimina
-Powinnaś bardziej uważać. ~ uśmiechnął się, a ja cała czerwona szybko zeszłam z jego umięśnionych rąk.
Nie minęło wiele czasu, a my zostaliśmy sami i zaczęliśmy się kłócić, on żartował a ja w połowie na poważnie i ironicznie. Nasz spór wyglądał tak : on chciał na niebiesko pomalować tekturowe gwiazdki a ja na żółto.
-Wyglądasz słodko kiedy się złościsz. ~rzucił, a ja zaśmiałam się oraz pochlapałam go farbą i tak zaczęła się cała zabawa, która nie miała końca dopóki sprzątaczka nie weszła - wybuchła złością. Zaczęliśmy przepraszać powstrzymując śmiech. Pomogliśmy jej a potem w podskokach wybiegliśmy ze szkoły. Po chwili ciszy wybuchliśmy śmiechem. Zamiast wrócić do domu poszliśmy na spacer, na którym się poznaliśmy. Na czas balu zostałam przez niego zaproszona, byliśmy tam oczywiście jako przyjaciele.





*** ROK WCZEŚNIEJ***




Jimin zaprosił mnie na lody i spacer. Znaliśmy się już naprawdę dobrze, jak brat i siostra, a ja go kochałam, nie jak siostra brata tylko jak dziewczyna chłopaka. To była miłość. Silna miłość. Ale czy ją odwzajemniał? Nie wiedziałam. Jedząc lody szliśmy w niezręcznej ciszy co się nigdy nie zdarzało. Co się mu stało? Czemu tak się zamyślił?

-Pamiętasz te czasy gdzie ty mnie ignorowałaś a ja za tobą latałem?
-Tak! Trudno żebym nie pamiętała tych cudnych chwil. ~ zaśmiałam się.
-Byłem wtedy zakochanym głupkiem, teraz jestem jeszcze bardziej głupi i zakochany. ~ Zaśmiał się nerwowo. Zatrzymał się. Załapał moją wolną rękę i odwrócił mnie do siebie.
-Wybacz, ale muszę spróbować. ~ niespodziewanie wpił się w moje usta. Moje wielkie oczy zostały powoli zamknięte, aby dać upust rozkoszy. Moje pytanie szybko dostało odpowiedź.
-Możesz mi coś obiecać? ~ spytał, gdy ja próbowałam się pozbierać po niesamowitej chwili.
-Mogę,
-Przestaniesz palić?
-Przestanę.





***TERAZ***



-Proszę bardzo uprzejmie, żebyś zszedł ze mnie.

-Nie.
-Dlaczego?
-Nie chce mi się.
-Aigoo.
-No co? Wygodnie się na tobie leży, a poza tym robię ci na złość. ~ pokazał język. Jego wielkie cielsko leżało na mnie od dobrych dwóch godzin. Czemu? Gdy czytałam sobie książkę ten kochany gamoń padł na mnie zmęczony i zasnął, a ja nie miałam nic innego do roboty tylko przyglądać się mojej miłości i przy okazji czytać lekturę.
Po jakimś czasie jego oczy się otworzyły zaczął się wiercić i marudzić~ normalnie jak dziecko.
-Masz bardzo ładne oczy wiesz? ~ szepnął, przyglądając mi się.
-Komawo oppa. ~ cmoknęłam Jimina w policzek. Na co ten odpowiedział pocałunkiem w usta. 
-Saranghae. Wiesz o tym?
-Wiem, ja ciebie też.~ uśmiechnęłam się do niego.
-Będę przy tobie na zawsze.
-Mimo wszystko?
-Mimo wszystko.~ wypowiedział te dwa słowa z troską.
Usiadł na moim brzuchu, lekko podpierając się nogami, aby mnie nie zmiażdżyć, ręce oparł nad moją głową i schylił się tak, że jego grzywka łaskotała mnie w czoło.
Lustrowaliśmy się nawzajem, bez słowa, skupieni w swoich myślach. W jego oczach można utonąć, są takie cudowne, tajemnicze, że nie mogę się napatrzeć. Jego usta takie czerwone, apetyczne, słodkie, całowałabym je cały czas. Włosy miękkie, lśniące, godne pozazdroszczenia.
A twarz wesoła, przystojna, idealna, pełna aegyo. Czemu on jest tak kuszący i tak idealny?
-Wiesz co? Czasem się zastanawiam.. ~ słowa wypaliły mi z ust, a jego spojrzenie lekko mnie onieśmieliło. ~ Dlaczego ja? Jest strasznie dużo dziewczyn piękniejszych ode mnie..
-Tak, jest wiele pięknych dziewczyn. ~ uśmiechnął się, a mi zebrały się łzy do oczu. ~ ale to ty jesteś najpiękniejsza na świecie, a nawet we wszechświecie.
-Nie żartuj.
-Jestem całkowicie poważny. ~ nie mogłam się powstrzymać, uśmiechnęłam się i ścisnęłam rękę splecioną z moją. Czarnowłosy odgarnął kosmyki leżące mi na twarzy i przejechał gładką dłonią po moim policzku, zaczepiając lekko dolną wargę. Jego idealna twarz zaczęła zbliżać się do mojej.




***TRZY DNI PÓŹNIEJ***



Rocznica śmierci mamy. Wstałam wcześnie, nie umiejąc dalej spać. Wypiłam kawę, ubrałam się

na czarno, pokazując jak jest mi ciężko bez rodzicielki. Pojechałam po wczoraj zamówione kwiaty
i znicze. Około ósmej byłam na cmentarzu, naprzeciw grobu. Umyłam nagrobek mamy, zapaliłam świeczki i włożyłam kwiatki do wazonu. Pomodliłam się.
Po kilkunastu minutach, ruszyłam w stronę domu Jimina.
Nie ma go. Pukam, dzwonię do drzwi. Nic. Możliwe, że jeszcze pracuje. Dobrze, że mam klucze do jego domu.
Weszłam do środka. Zrobiłam sobie kawę, oraz napisałam do ukochanego SMS-a, że u niego jestem. Poszłam do sypialni.
Co? Jimin się wyprowadza? Na łóżku leży walizka, otwarta, prawie wypełniona. Co tu się dzieje? Wyjeżdża gdzieś? Dlaczego nic mi nie powiedział?
Słyszę, że ktoś wchodzi do mieszkania.
-Czy ja czegoś nie wiem?
-Co ty tu robisz?
-Napisałam do ciebie.. Dlaczego się pakujesz? Wyjeżdżasz? ~ Podszedł do mnie i chciał się przytulić. Odepchnęłam go.
-Co się dzieje?
-Tak. Wyjeżdżam. Nie chciałem ci nic mówić.
-Czyli chciałeś wyjechać bez pożegnania? Na ile? ~ spuścił głowę.
-Nie wiem.
-A mogę wiedzieć, gdzie? ~ pokiwał lekko głową. Łzy napłynęły mi do oczu. Wzięłam torbę
z kuchni i wyszłam.
-Czekaj! ~ Teraz już biegłam. Dlaczego właściwie płaczę? A no tak… kocham go. Zastanawia mnie to co jest tak ważnego, że nie mógł mi powiedzieć. On jakiś agent jest czy co? Zaśmiałam się.
On i agent. Dobre. Niby taki twardy i w ogóle, a tak naprawdę jest jak bezbronne dziecko.
Gdy byłam już w domu padłam na łóżko i zaczęłam płakać.



***



Minęło już kilka tygodni, a on ani nie napisał, ani nie zadzwonił. Chyba mam depresję. O ile można to tak nazwać. Płaczę, jem, płaczę, oglądam nasze wspólne zdjęcia, płaczę, biję misia, którego od niego dostałam na urodziny, płaczę, śpię.

Tak właśnie wygląda moje życie odkąd nie ma Go.
Dopiero teraz, gdy się lekko uspokoiłam, moja koleżanka, lecz już nie przyjaciółka, ma dla mnie czas. Nie wiem czy mam się cieszyć. Opuściła mnie w poszukiwaniu szczęścia i takie tam. Mam wielką nadzieję, że nie przerazi się moim wyglądem i wyglądem mojego domu, o ile można go tak nazwać. Ciekawe, czy zostały jeszcze jakieś całe talerze.. bo większość leży na podłodze.
Czasami myślę… jaka ja jestem głupia.. płaczę przez niego, bo ode mnie odszedł. No i co z tego? Mogę zacząć, żyć bez niego, zacząć nowy rozdział życia. Ale tego nie robię, tylko bardziej się pogrążam. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
Dzwonienie do drzwi. Leniwa się zrobiłam. Nie chciało mi się wstać. Jakimś cudem, udało mi się to.
-Oo.. Annyeong. Zmieniłaś się Yuri. Na lepsze. Wyładniałaś.
-Annyeong.. ty.. też. Tyle, że nie wiem czy na lepsze.. Co się stało?
-Może najpierw opowiedz mi co u ciebie. Bo u mnie to długa historia. ~ Weszłyśmy do salonu. Strąciłam z kanapy pudełka od pizzy i chińszczyzny. Wyglądała na lekko obrzydzoną. Ona jednak nie usiadła.
-Co tu się stało?! Jakiś huragan tu przeszedł?
-Nie.. byłam zła.
-Daj mi chwilę. Widać, że jesteś załamana i bezsilna.
-Ale..
-Żadnego ale! ~ poszła do łazienki i wzięła kosz, który służył do prania. Zaczęła tam wrzucać wszystkie śmieci. Umyła salon, odkurzyła, w moim pokoju też posprzątała. A ja, siedziałam jak głupia i oglądałam jak mój gość sprząta mi mieszkanie. Nie minęło pół godziny, padła na kanapę z uśmiechem zwycięzcy.
-Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak szybko sprzątał. Dziękuję. W sumie jest to bardzo dziwne.. To ja powinnam to robić.
-Ja jeszcze nigdy nie widziałam takiego bałaganu, masakra. Nie musisz dziękować. Gdybyś się zobaczyła, sama byś sobie pomogła. ~ Zaśmiałam się. Spojrzała na mnie pytająco.
-Rzeczywiście.. nie patrzyłam na lustro od długiego czasu. ~ Oczy Yuri zrobiły się wielkie.
-Kobieto! Z tobą jest bardzo źle!
-Można tak powiedzieć. Opowiadaj.
-Nie. Ty mów co się stało, że jesteś w tak żałosnym stanie.
-Aigoo..
-MÓW!
I w taki oto sposób, opowiedziałam, jej wszystko. Razem z emocjami, o których dowiedziałam się przy mówieniu. Słuchała mnie uważnie. Przy każdym moim przekleństwie marszczyła zabawnie brwi. Wzrok miała skupiony na kubku z herbatą, którą o dziwo zdążyła zrobić, a ja nawet nie zauważyłam.
-Hmm.. dziwne. Nie zdążyłam ci powiedzieć, ale zdobyłam tytuł pedagoga. Możliwe, że powinnam domyślać się powodu lecz, nie mogę zrozumieć, dlaczego to zrobił.
-Ja też nie.. ~ musiałam o nim jak najszybciej zapomnieć, bo się rozkleję, a chcę przynajmniej udawać twardą. Choć wiem, że już mi się nie udało.. - a co u ciebie? Czego jeszcze nie wiem? Nie widziałyśmy się od pięciu lat!
-No to tak. Pewnie będziesz zdziwiona.. ~ uśmiechnęła się do mnie znacząco. - Jestem szczęśliwą mężatką i matką! ~ uśmiechnęłam się do niej szeroko i rzuciłam się na nią by ją mocno przytulić.
-Gratulacje! Jak ja się cieszę! ~ nagle przestałam się uśmiechać. - Nie zaprosiłaś mnie na swój ślub ! - Zaczęłam ją bić, oczywiście lekko.
-Mianhae! Myślałam, że się na mnie złościsz! A poza tym.. myślałam, że mnie wyśmiejesz. Miałam dziewiętnaście lat, już wychodziłam za mąż.. No i byłam już wtedy w ciąży…
-Pabo! Myślałaś, że cię wyśmieję?! Myślałaś, że jestem zła? Ja tęskniłam!
-Mianhae!
-Wybaczę ci, jeśli pokażesz mi wszystkie zdjęcia ze ślubu i chrzcin… właściwie jak twoje dziecko się nazywa? ~ uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-Moje kochanie to Chosu.
-Ooo..! Daebak! Mam nadzieję, że jest tak słodki jak jego imię!
-Cieszę się, że ci się podoba. ~ Przytuliła się do mnie. - tęskniłam.
-Przepraszam, że muszę ci o nim wspomnieć, ale może on miał jakąś poważną sprawę, a nie chciał, abyś miała jeszcze więcej zmartwień..
-No nie wiem..
-Jak kocha to wróci ~ uśmiechnęła się szerzej.
-Jakby kochał, to by nie odszedł.
-Nie ważne. ~ powiedziała zrezygnowana moim pesymizmem. ~ może zamówić pizzę? Pooglądamy sobie jakiś film. ~ skrzywiłam się.
-A może poznam twoją rodzinę?
-Jasne! Jestem za!
- Najpierw musisz mi coś obiecać.
-Słucham.
-Nie zrywajmy już ze sobą kontaktu. Brakowało mi ciebie.
-Obiecuję ~ przytuliłyśmy się. Długo byłyśmy w tej pozycji. Z każdą chwilą umacniałyśmy uścisk, dając upust wielkiej tęsknocie. Teraz wiem, że jednak jest przyjaciółką, a nawet siostrą. Gdy nie umiałyśmy już oddychać, odsunęłyśmy się od siebie i zaczęłyśmy się śmiać jak wariatki. Nawet nie wiem z czego. Stopniowo się uspokajałyśmy, jednak nie było to takie proste, ponieważ, każde spojrzenie na mnie, albo na nią powodowało, kolejny napad śmiechu.
-To idziemy? ~ spytałam już spokojna.
-Tak?! ~ przejechała po mnie całej wzrokiem. - Przecież moje dziecko zawału dostanie!
Zaśmiała się.
-Już, szybko biegniesz pod prysznic i się myjesz! A ja ci poszukam jakiś ubrań, w których nie wyglądasz jak wiedźma. ~ uderzyłam ją w ramię, a następnie truchtem pobiegłam do łazienki.
Bardzo brakowało mi kąpieli. I teraz pytanie.. czemu tego nie robiłam? Zaśmiałam się bez powodu.
Gdy skończyłam, ubranie miałam już położone na szafce. Ubrałam się i wysuszyłam włosy. Nałożyłam mało widoczny makijaż i wyszłam z pomieszczenia.
-No! I teraz mogę ci powiedzieć, że się zmieniłaś. Wyglądasz pięknie!
-Aigoo. To jest mało ważne. Możemy już iść?
- Ne.
Omo. Jaki cudny samochód. Chciałam podobny, ale mnie nie stać. W sumie moja wina. Siedzę bezczynnie w domu i użalam się nad sobą. Po drodze skoczyłyśmy do sklepu, aby kupić składniki na kolację.
Mieszka w domu jednorodzinnym. Podobnie jak ja. Tyle, że jest z dwa razy większy niż mój.
-Jestem pod wielkim wrażeniem Samochód, dom. Nadziani jesteście. ~zaśmiała się.
-Można tak powiedzieć.
Wyjęła klucze i zaprosiła mnie do środka.
-Omma! ~ usłyszałam cieniutki głosik. Z pokoju wybiegł mały chłopczyk z wielkim uśmiechem na ustach. Zaskoczyło mnie to, że dzieciak może wyglądać tak rozkosznie! W połowie biegu zatrzymał się, a na jego twarzy pojawiła się ciekawość i lekki strach.
-Kto to? ~ pokazał na mnie palcem.
-Chosu..nie wolno pokazywać palcem, to nie ładnie. To jest twoja ciocia.
-Ciocia!
-Możesz do mnie mówić ma'am. ~ uśmiechnęłam się.
-Ma'am! ~ zaśmiałam się. Jego głos był tak uroczy.
-Kochanie! ~ Teraz kolej na to, by zobaczyć na kogo wypadło być mężem mojej Yuri.
-Idę!
-Mamy gościa!
-Arraso! Ze schodów zszedł wysoki, szczupły, przystojny, brązowowłosy mężczyzna.
-Ale masz farta ~ szepnęłam przyjaciółce. Uderzyła mnie łokciem w ramię.
-Tylko pamiętaj on jest mój. ~odpowiedziała mi równie cicho.
-Nie zapomnę. Nadal kocham jednego głupka.. ~ przeszedł po mnie nieprzyjemny dreszcz.
Poznałam, jakże uprzejmego Seokjina, zwanego zdrobniale przez Yuri – Jinem.
Trochę zabawnie, ponieważ kojarzy mi się z „Alladynem”. Najwidoczniej, spełnił jej więcej niż trzy życzenia. Dziecko, wierność, miłość, małżeństwo, dom. Chciałabym, żeby było tak z Jiminem..
Z Chosu bardzo się zaprzyjaźniłam. Ten dzieciak sprawił, że zapomniałam o Nim. Zakochałam się w nim, dosłownie. Jin jest bardzo ciekawy. Z tego co usłyszałam od niego, że lepiej gotuje niż Yuri, ale wtedy zaczęła się sprzeczka. Dość zabawna. Nawet mój nowy przyjaciel się śmiał, z własnych rodziców. Zabawnie gestykulowali swoją kłótnię, a pod koniec się pocałowali. Co sprawiło, że ich potomek zareagował typowym słowem : „fuuj”. Naprawdę zabawna rodzinka, aż zazdroszczę.
Yuri wygoniła z kuchni męża, a zaprosiła mnie, mówiąc, że musi sobie odpocząć.
Nie wiem jak nazwać naszą pracę w kuchni. Czy to było bardziej gotowanie czy zabawa? Podczas robienia ciasta do pizzy, sypałyśmy się mąką, w tej małej wojnie oczywiście uczestniczył Chosu. Śmiesznie mi to mówić, ale to małe dziecko, nie odstępowało ode mnie na krok.
-Muszę przyznać, że stanowicie zgraną grupę. ~ powiedział Jin śmiejąc się z nas. Byliśmy cali z mąki. ~ Ale pizza wam się udała. ~ przybiliśmy sobie piątki.
Ten dzień był niesamowity. Dawno się tyle nie śmiałam. Zanim poszłam, oglądaliśmy jakiś film dla dzieci. Pod koniec Chosu zasnął. Wypiliśmy w trójkę po lampce wybornego wina, rozmawialiśmy na różne tematy typu : gdzie Jin i Yuri się poznali, pokazali zdjęcia ze ślubu, niestety temat poszedł na moje życie, Yuri oczywiście wspomniała o Jiminie, którego znam osiem lat i mnie zostawił. Tak.. znam go już tyle lat. Wiem o nim więcej, niż on sam. W sumie, on też mnie bardzo dobrze zna. Nawet lepiej niż bym chciała.
Jin zgodził się z żoną. Ja jednak nie umiałam uwierzyć. Mówiliśmy sobie o wszystkim, to dlaczego właśnie o tej rzeczy mi nie powiedział? To się nie trzyma kupy.
Gdy wychodziłam, Chosu wbiegł do przedpokoju rzucając się na mnie, zaczął się wtulać w moje nogi.
-Ma'am! Nie wychodź! Zostań.. ~ rozśmieszyło mnie to, jak dziecko szybko może się przywiązać.
-Muszę iść do domu. Już jest późno. Musisz iść spać. ~ ścisnął mnie jeszcze bardziej . Jest silny. Prawie nogi mi się zgięły.
-A wrócisz?
-Wrócę. ~ uśmiechnęłam się, po czym kucnęłam. Młody uczepił się mojej szyi, też go przytuliłam.- Może rodzice ci kiedyś pozwolą u mnie nocować?
-Yay! ~ nasze spojrzenia skierowały się na wszystko oglądających rodziców, którzy śmiali się z zachowania syna. Spojrzeli po sobie.
-Jeżeli ciocia będzie mieć czas, to czemu nie. ~ powiedzieli w tym samym czasie, jakby byli jednością. Nie umiem opisać szczęścia mojego małego przyjaciela.
-No chodź tu, ciocia musi się ubrać. ~ Jin wziął na ręce swojego synka. Yuri podeszła do mnie i przytuliła mnie równie mocno, co wtedy gdy byłyśmy jeszcze u mnie.
-Masz niesamowitą rodzinę, aż zazdroszczę.
-Kiedyś też będziesz miała taką.
-Coś wątpię.
-Zawsze wątpisz. Musimy się spotkać za niedługo.
-Pierw muszę poszukać pracy, to wtedy się umówimy. Masz mój numer telefonu? ~ wzięła telefon, który trzymałam w ręce i wpisała swój numer, zadzwoniła do swojego.
-Teraz tak. ~ Tym razem podszedł do mnie Jin i równie jak Yuri, przytulił mnie, lecz już nie tak mocno.
-Miło cię było poznać ~ powiedział po chwili.
-Mi ciebie też.
-Trafisz do domu? Czy cię zawieść?
-Nie musisz, przejdę się. Zapamiętałam drogę. W sumie, nie mam aż tak daleko. Annyeong. ~ Chosu znowu do mnie podbiegł i przytulił.
-Ze mną się jeszcze nie żegnałaś! ~ dąsał się. Jego sepleniący głos sprawił, że uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Przytuliłam go mocno. W końcu mnie puścił i zaczął machać. Pobiegł gdzieś, a ja wyszłam. Zobaczyłam tego urwisa na parapecie. Machał energicznie swoją rączką, odmachałam mu.
Tak, ten dzień był zdecydowanie niesamowity.
Zaczynam życie od nowa.




***DWA LATA PÓŹNIEJ***



Wsiadam do samolotu. Wreszcie. Wracam. Nie zdziwię się, jeżeli będzie załamana. Najbardziej boje się, że mnie nienawidzi.

Musiałem, ja naprawdę musiałem wyjechać.
Muszę jej wszystko wytłumaczyć.
Jestem naprawdę głupi, że jej po prostu tego nie powiedziałem, wtedy gdy, o to pytała.
Tęskniłem, tęsknię i będę tęsknił, jeżeli nie będzie jej tam gdzie myślę.
Zacząłem oglądać nasze wspólne zdjęcia na telefonie oraz włączyłem naszą piosenkę i zacząłem jej słuchać na słuchawkach.
Wolę jej nie kupować kwiatów, lepiej nie. Pogorszy to sytuację.
Wiem, że nie rzuci się na mnie przy pierwszej okazji spotkania.
Ona taka nie jest. Jest o wiele więcej warta i dobrze o tym wie.
Kocham ją. Nie mogę jej stracić. Mam wobec niej wielkie plany.

Lądujemy. Wreszcie w domu. Wreszcie blisko Niej.

Idę wzdłuż drogi, w której mijam jej dom. Światła zaświecone w salonie. Uff, jeszcze tu mieszka. Ma na skrzynce pocztowej mój podpis. Przynajmniej mam taką nadzieję. Robi mi się zimno gdy mijam jej dom. Bo tak naprawdę mam ochotę wejść do niej i zacząć ją całować.
Jestem ciekaw czy jest nadal taka piękna i olśniewająca. Musi być.
Rzucam walizkę w kąt i padam na łóżko.


Wstałem wcześnie. Muszę zrobić to, czego nie zrobiłem przez dwa lata. Pojechałem do kwiaciarni i kupiłem piękny bukiet kwiatów. Przy cmentarzu, kupiłem znicze, takie jakie zawsze kupowała moja miłość. Grób jej matki, był trochę zaniedbany. Wiem, że chodziła częściej niż raz w roku. Nie mogła zapomnieć. Na pewno dziś przyjdzie. Posprzątałem i umyłem nagrobek, włożyłem kwiaty.

Pomodliłem się, za nią, za jej córkę. I poprosiłem o błogosławieństwo, a także, aby pomogła Jej zrozumieć powód mojego wyjazdu. Łzy napłynęły mi do oczu. Jestem nastawiony strasznie pesymistycznie na to, że mogłaby mi wybaczyć. Sam bym sobie nie wybaczył. Wstałem z klęczek. Muszę się przejść.
Okrążyłem cały cmentarz. Przy miejscu spoczywania mojej przyszłej – mam nadzieję – teściowej, była dość drobna kobieta z długimi brązowymi włosami, ubrana w czarną sukienkę z czarnym płaszczem. Była.. z dzieckiem. To nie.. możliwe.. czy to byłoby… moje.. Nie.. to niemożliwe. Może to nie ona? To musi być ona! Przecież.. my nie.. a może? Może wtedy gdy byliśmy strasznie pijani? O nie, nie! A może jednak.. Ona mnie na pewno nienawidzi! Zostawiłem ją i..
Mój wzrok został zamazany, przez łzy. Spływały mi po policzku, aż do krtani.
Jaki ja jestem głupi!
Zacząłem łkać. Ona i dziecko pomodlili się i idą.. w moją stronę. Chowam głowę w szal, a oczy wycieram.
To..ona..
Nie poznała mnie… albo mnie ignoruje? Nie.. po prostu mnie nie poznała, nie miała jak mnie poznać. Zmieniłem włosy na inny kolor, a poza tym nie widziała mojej buzi. Przeszła obok, rzucając na mnie obojętne spojrzenie. Dziecko dało ręce do góry w oznace, że chce na górę. Przytuliła się do niego. Ono coś powiedziało, a ona się zaśmiała. Jaki ona ma piękny uśmiech.
Czy..ona..ma.. mój naszyjnik? Czyli jest nadzieja, że mnie nie nienawidzi? Mało prawdopodobne..
Poszedłem w przeciwną stronę niż ona. Idę do kawiarni. Zamówiłem latte karmelowe i zwykłą. Zapłaciłem i ruszyłem w stronę placu. Była tam. Siedziała na ławce i uśmiechała się do dziecka, które bawiło się w piaskownicy.
Podejść.. czy nie..
Walić to.
Idę.
Usiadłem obok niej. Zdjąłem kaptur i szalik.
Odsunęła się.
Już wie, że to ja.
-Co u ciebie? ~ powiedziałem drżącym głosem.
-Jak, zawsze..
-czyli..?
-Gdybyś zawsze był, to byś wiedział..
Kolejne minuty były strasznie niezręczne. Nie tylko dla mnie, dla niej też. Musiałem wiedzieć tylko jedną bardzo ważną rzecz.
-Czy to dziecko… jest.. moje..?
-Co? Chyba oszalałeś! ~dopiero teraz spojrzała na mnie. Jej oczy, były mokre. Nie chcę być osobą przez którą płacze. Ponownie nic nie widzę. Łzy spływają ociężale i wolno.
Następne minuty mijały w ciszy. Oglądałem jej twarz. Jak bardzo chciałem ją całą zasypać pocałunkami. Czekaj.. właśnie teraz to do mnie dotarło. Jeżeli nie jest ono moje to… kogo? Czy ona ma.. Nie..nie. NIE!
-Czy ty.. masz kogoś?
-Nie.
-Ma'am! ~ dziecko podbiegło do niej i weszło jej na kolana.
-O co chodzi Chosu?
-Kim jest ten pan?
-On? ~ spojrzała na mnie na chwilę. - to stary kolega. ~ to były najsmutniejsze i najbardziej krzywdzące słowa, które wypowiedziała.
-To przez niego płakałaś wczoraj? ~ Czyli jednak jest załamana.. Też byłem ciekawy co odpowie. Nic nie powiedziała. Tylko pojedyncza łza spłynęła jej po policzku. Przytuliła mocno.. Chosu do siebie i schowała głowę pomiędzy szyją a ramieniem. Zacząłem płakać.
-Ma'am.. Nie płacz. ~ chłopczyk pocałował moją kobietę w policzek. Gdy się do niego uśmiechnęła, on z niej zszedł i pobiegł do dzieci bawiących się na huśtawce.
-Musimy porozmawiać.
-Nie ma o czym.
-Oj.. uwierz.. jest. Ale już wystarczająco cię skrzywdziłem. ~ Wstałem, położyłem na moim miejscu latte - Ale nie dam sobie spokoju. Kocham cię. Zawsze będę.
Poszedłem nie odwracając się. Nie mogę uwierzyć, że jestem taki wrażliwy. Ale jednego jestem pewien. Ona nie jest matką.




***



Wrócił. To nie możliwe. Zostawił moją ulubioną kawę. Pamiętał. Łzy nieopanowane spływały po policzku. Kocha mnie. Nie da sobie spokoju. Ustatkowałam sobie, życie. Mam pracę, mam przyjaciół, mam kogo kochać – Chosu, Yuri, Jin - są moją rodziną, której nie miałam przez długi czas. A on już mi wszystko zniszczył. Ale.. Pamiętał o rocznicy mamy. Nie możliwe. Kupił te znicze, które zawsze z nim kupowałam, umył grób, kupił piękne kwiaty.

Nie. Nie. Nie. Skrzywdził mnie. Nie pozwolę na to. Nie rzucę mu się w ramiona, Choć bardzo tego pragnę.
Wzięłam kawę. Chyba zaraz zejdę. Jest bardziej karmelowa niż kawowa. Nigdy mu tego nie mówiłam. A jednak, zna mnie bardzo, bardzo dobrze. Nie ! Głupia jestem. Skrzywdził mnie, nie odzywał się dwa lata i więcej. A ja mam mu po prostu wybaczyć?
Nie wiem co mam myśleć. Wstałam.
-Chosu! Chodź. Idziemy. ~ podbiegł do mnie i złapał moją rękę.
-Zjemy coś? Głodny jestem.
-Arraso.
-Na co masz ochotę?
-Może.. na pizze?
-Kupioną czy zrobioną?
-Zrobioną!
Poszliśmy po składniki.
Sprawdziłam pocztę. Był tam list. Nie podpisany. Wzięłam go, a resztę zbędnych reklam wyrzuciłam do kosza.
-Chosu? Chcesz pooglądać jakąś bajkę?
-Taak! A co z pizzą?
-Zrobimy ją, jak ciocia przeczyta list.
Usiadłam obok chłopczyka na kanapie i wyjęłam z koperty niebieskawą kartkę.



Nie wiem, co o mnie teraz myślisz, ale mylisz się.. nie opuściłem Cię. Przez te dwa lata, nie było chwili, w której bym o Tobie nie myślał. Długo myślałem, aby Ci napisać, co kazało mi wyjechać.

Wolę jednak powiedzieć to wprost. Dlatego, proszę Cię, abyś przyszła na nasz most, w którym po raz pierwszy się pocałowaliśmy. Bądź przy nim jutro o 20:00.
Nawet gdybyś nie chciała przyjść… PRZYJDŹ. Jestem bliski depresji. Chcę Cię, całą obcałować, zasnąć przy Tobie, przytulić się do Twojego ciała. Marzę od tym, nie od teraz.
Wiem, że nie będzie Ci łatwo mi wybaczyć, nawet gdy powiem co było powodem mej nieobecności.
Pamiętasz ten moment, w którym obiecałem Tobie, że zawszę będę? Wiedz, że nie olałem tego.
KOCHAM CIĘ. I ZAWSZE BĘDĘ.


Jimin xxx



-Ma'am.. znowu płaczesz..Dlaczego? ~ nawet tego nie poczułam. W sumie nawet sama nie znam powodu. To co przeczytałam było.. przykre, ale nie powinno powodować płaczu. Co ze mną nie tak?

Otarłam oczy, uśmiechnęłam się do Chosu, który zdążył usiąść mi na kolanach i mocno objąć.
-Kocham cię, wiesz? ~ powiedział, chlipiącym głosem.
-Chosu? Dlaczego płaczesz?
-Bo moja ciocia płacze. ~ otarłam jego łezki i szeroko się uśmiechnęłam
-Ja ciebie też kocham! ~ ścisnęłam go tak mocno, odwzajemnił uścisk. - to co? Robimy pizzę?
~Zeskoczył ze mnie i popędził do kuchni.
Jak zawsze z nim robienie pizzy jest przyjemnością i niezłą zabawą. Coś myślę, że odziedziczył
talent po ojcu, który aktualnie przebywa poza krajem. Za każdym razem wychodzi nam pyszna pizza.  



***



Mam wielką nadzieję, że przyjdzie i będę mógł jej wszystko wytłumaczyć. Na spokojnie.

Leżę, myślę.. tylko o niej.. nic nie robię, choć powinienem. Idealny mężczyzna, aby wynagrodzić swoją długą nieobecność zazwyczaj przygotowuje cudowną kolację, przynosi najdroższy bukiet kwiatów.. Czy ja wiem…Ona nawet na to by nie poleciała. Dlatego jest wyjątkowa i.. moja.
Przypominam sobie dzień, w którym ją poznałem. Cicha, drobna, zamknięta w sobie, na szaro ubrana dziewczyna. Ona uważała, że ją śledzę.. ja po prostu byłem zafascynowany. Gdy wkładała słuchawki i oddalała się od rzeczywistości, mogłem złapać jej uśmiech, który jakimś cudem rozpromieniał cały smutny dzień. Zawsze była piękna. Tylko, nie było widać tego w jej smutnym wyrazie twarzy. Specjalnie podpadłem nauczycielowi od plastyki, aby być na przygotowaniach na studniówkę. Chciałem z nią nawiązać kontakt. Odpychała mnie od siebie, co sprawiało, że bardziej chciałem ją poznać. Przynajmniej nie tylko mnie.. Jak już mówiłem, była piękna.
Za każdym razem myślałem i myślę, za co ją kocham? Za wszystko.. uśmiech, upartość, tajemniczość, zawziętość. Ona jest ideałem.

Dochodzi 19:00.. muszę już iść.

Jest tam. Wychyla się zza mur i patrzy na krajobraz. Nie bez powodu chciałem się z nią spotkać, o tej porze. Kochała oglądać takie piękne miejsca.
Podchodzę do niej powoli. Właśnie teraz zauważyłem, że trzyma w ręku papierosa. Wkurzyło mnie to. Wyrywam jej papierosa z rąk i rzucam za murek.
-Miałaś nie palić.
-Miałeś być zawsze.. ~ uraziło mnie to. Wziąłem ją za ramiona, podniosłem i usadowiłem na murku.
-Słuchaj. Nie chciałem wyjeżdżać. To zdarzyło się tak nagle. Mój brat zadzwonił do mnie, mówiąc, że moja Mama jest w śpiączce, bo miała wypadek.. ciężki wypadek. ~ łzy popłynęły. Ona je starła, nic nie mówiąc.
-Nie powiedziałem ci, ponieważ nie chciałem cię martwić. Wiem, że masz uraz i nie chcę abyś czuła smutek. Jednak zrobiłem najgorszy błąd w moim życiu.. zostawiłem cię. Samą. Cierpiałem. Z każdym dniem, co raz bardziej mi brakowało twojego uśmiechu, twoich ciepłych rąk, które zawsze ogrzeją moje.. ~ położyłem głowę na jej kolanie. Mój drżący głos, był przeraźliwy. Zaczęła mnie gładzić po głowie. Nic nie mówiła.
-Po roku czasu mama się wybudziła.. Była słaba. Cieszyła się moją obecnością, spędzałem z nią cały czas. Rozmawiałem z nią. Aż w końcu spytała o ciebie.. czemu nie jesteś przy mnie. Powiedziała, że źle zrobiłem. Wiedziałem to. Po kolejnym roku czuła się o wiele lepiej. Widziała moją rozpacz. Kazała mi wracać i się tłumaczyć przed tobą ~ zaśmiała się. Zaśmiała. Podniosłem głowę. Po jej policzku spływały pojedyncze łzy. Uśmiechała się. Starłem łezki, spowodowane przeze mnie.
-Pięknie wyglądasz jak się uśmiechasz. ~ zachichotała. Nie wytrzymałem. Wpiłem się w jej usta.
Nie odepchnęła mnie. Objęła mnie nogami w pasie i zarzuciła mi ręce na szyję.
Złagodziłem pocałunek. Zacząłem całować całą jej twarz, kończąc na szyi.
-Jestem w niebie? ~ spytałem powoli oddalając swoje usta od jej.
-Nie. ~ zaśmiała się.
-Jesteś pewna? Bo właśnie się tak czuję. ~ przyłożyła czoło do mojego.
-Tęskniłam..
-Wiem.. i przepraszam za to.
Odłączyliśmy się od siebie, złapaliśmy za ręce i zaczęliśmy iść w stronę mojego domu.
Będąc już w środku zacząłem zaparzać herbatę i robić coś na kolację. Dokończyłbym gdyby nie jedna osóbka, która wtuliła się w tył moich pleców. Odwróciłem się i znowu tęsknota za jej dotykiem przeważyła rozum. Zacząłem ją namiętnie całować. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni.
Ułożyłem ją delikatnie na łóżku. Nie odrywając od niej ust, usiadłem okrakiem nad nią, kładąc ręce obok jej głowy. Wbiła język do mojej buzi. Zaczął się szalony taniec. Z ust zjechałem na żuchwę, poczułem jak i usłyszałem podniecający jęk. Zdjąłem bluzkę leżącą na mnie. Sunęła swoimi rękami  po moim brzuchu, plecach. Nie została mi dłużna, ściągając po chwili sweter. Chwilę potem wzięła się za swoje spodnie i.. za moje. Zahaczając „przypadkowo” o moje przyrodzenie, co wywołało u mnie niekontrolowany jęk. Jeżeli, tak na mnie działa lekkim dotknięciem, to nie wiem co będę czuł gdy..
Będąca w samej bieliźnie, nie dość że wyglądała nieziemsko, to jeszcze tak bezbronnie. Już jej nigdy nie skrzywdzę, ani nie zostawię. Widocznie była bardziej napalona niż ja. Co spowodowało u mnie cichy śmiech. Przewróciła mnie tak, że była na górze i zaczęła całować moją klatkę piersiową. Kolejne jęki, były już standardem.
Mówiąc szczerze bałem się zrobić jedno.. jednak Ona sama wzięła moją rękę, nie przestając kreślić wzorków na moim ciele, „kazała” mi zrobić to teraz. Posłuchałem jej. Odpiąłem biustonosz, a ona oderwała się ode mnie i zdjęła go całkowicie.
Teraz ja wróciłem do poprzedniej pozycji. Zacząłem pieścić jej piersi, jeździć ręką po jej nogach. Pot, ciężkie dyszenie, przyspieszone oba serca i jęki były kompozycją muzyczną. Zaczęła zdejmować ze mnie ostatnie odzienie, które widocznie pokazywało, jak bardzo jestem podniecony. Ostatnie, niepotrzebne rzeczy wylądowały na podłodze. Jak najszybciej wyjąłem jedną saszetkę z prezerwatywą. Spojrzała na mnie zdziwiona.
-No co? Zawsze trzeba być przygotowanym.. ~ podniosła jedną brew do góry. Pocałowałem to miejsce. Znowu nasze języki rozpoczęły walkę. Zaczynała się niecierpliwić i wiercić, gdy zacząłem muskać przyrodzeniem jej uda. Spojrzałem na nią, aby wiedzieć czy jest gotowa. Jest. Powoli zacząłem w nią wchodzić. Jej jęki stały się głośniejsze. Robiłem wolne ruchy, aby mogła się przyzwyczaić. Z sekundy na sekundę przyspieszałem tępo. Najbardziej liczyło się dla mnie, aby sprawić jej przyjemność. Gdy tępo było szybkie, wygięła się w łuk, co oznaczało, że doszła. Po ostatnich kilku pchnięciach ja też. Wyszedłem z niej, pocałowałem ją w czoło i opadłem obok.
Położyła głowę na mojej klatce i się we mnie wtuliła. Nasze oddechy miarowo cichły.
-Dziękuję..
-Za co?
-Za to, że wróciłeś. ~ pocałowała mnie w policzek.




***



Obudziło mnie łaskotanie. Niesforne włosy Jimina były na całej mojej twarzy. Wyślizgnęłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wykąpałam się i wzięłam jakąś koszulę. Podreptałam do kuchni. Zaparzyłam kawę i zrobiłam kanapki. Dopóki, mój kochany śpi, ja powspominam sobie wczorajszą noc. Po opowiedzeniu o jego mamie było mi naprawdę smutno. A Yuri jak zawsze ma rację !

Gdy zaczął mnie całować już wiedziałam, co się stanie. Sama tego pragnęłam. Brakowało mi jego bliskości aż za bardzo. Jego delikatność, była podniecająca oraz wkurzająca. Mówiąc szczerze szybko chciałam, aby wziął się do rzeczy. Mimo to był to mój pierwszy raz, który będzie niezapomniany. Mam nadzieję, że tych razów będzie więcej. Usłyszałam, że Jimin wstaje. Zaczęłam mu przygotowywać śniadanie. Podszedł do mnie i objął mnie od tyłu. Odwróciłam się do niego 
i pocałowałam.
-Witaj kochanie. ~ rzekł i pocałował mnie w czoło. -Jak ci się spało?
-Powiem ci, że bardzo dobrze.
-Cieszy mnie to.
-Kochanie..
-hmm?
-Muszę iść do pracy..
-Nie idziesz. ~ wzmocnił uścisk.
-Oppa… ja muszę. ~ pokiwał głową. - Stawiasz mi się? Gratuluję odwagi, współczuję głupoty.
Uśmiechnęłam się słodko. Zaczęłam go łaskotać. Rozluźnił uścisk, a ja szybko się wyśliznęłam. Odwróciłam się do niego. Miał bardzo uroczą, naburmuszoną minkę. Podbiegłam do niego i musnęłam go ustami.
-Wyglądasz dziś bardzo seksownie.. ~ powiedział, obserwując mnie jak szłam do sypialni się ubrać.
-Pabo. ~ zaśmiałam się, on również.
Ubrałam się i wyszłam.

Po nudnej pracy, poszłam do Yuri. Musiałam się jej wyspowiadać.

-Muszę ci coś powiedzieć..
-Słucham.
-Jimin wrócił.. ~ spojrzała na mnie, a po chwili wróciła do telefonu. Pisała do kogoś.
-I co w związku z tym?
-Wybaczyłam mu.. miałaś rację..
-A nie mówiłam? ~ nie za bardzo się tym przejęła. Dziwne. Zazwyczaj po mnie skakała.
-No i.. kochaliśmy się.. ~ Tym razem ożywiła się i naskoczyła na mnie.
-Naprawdę?
-Tak..
-I jak było?
-Niesamowicie, było cudownie.
Zaczęłyśmy rozmawiać o nietypowych rzeczach.
-Ubieraj się. ~ powiedziała po jakimś czasie.
-Po co?
-Nie pytaj, tylko się ubierz. ~ wykonałam jej polecenie. Wsiadałam do samochodu. Nie mam pojęcia o co jej chodzi..
-Centrum handlowe?
-Tak. ~ zaciągnęła mnie do eleganckiego sklepu. Zaczęła szperać w sukienkach. Ja stałam i myślałam co tu jest grane.
Wcisnęła mi kilka sukienek do ręki i popchnęła w stronę przymierzalni. Założyłam pierwszą – Nie spodobała się, druga i trzecia też nie. Czwarta była dobra według Yuri, a dla mnie nie wygodna.
-Jest nie wygodna.. nie podoba mi się… ~westchnęła i zniknęła poszukując sukienek.
Przyniosła mi dwie. Pierwsza z nich była gorsza od poprzedniej. Ostatnia - biała, sukienka z asymetrycznym dołem , wydawała mi się idealna. Choć wciąż nie wiedziałam po co. Nie myliłam się. Reakcja Yuri była jednoznaczna : zakrztusiła się kawą i zaczęła się szeroko uśmiechać, po czym gwizdnęła. Kupiła mi ją.
-Nie wiem na jaką okazję jest ta sukienka, ale zwrócę ci pieniądze.
-Nie. Nic mi nie zwracasz. ~ Zaczęła mnie ciągnąć do obuwniczego. Wybrała na szybko szpilki
w kolorze nude. Kolejnymi przystankami były kosmetyczka i fryzjer.
Gdy wróciłyśmy do niej, kazała mi się przebrać.
-Mogę wiedzieć o co ci chodzi?
-Nie.
-Aigoo.. ~ delikatnie zawiązała mi oczy, aby nie popsuć fryzury. - Co ty..
-Zaufaj mi.
Znowu wsiadłyśmy do auta. Jechałyśmy około pół godziny. Jest już trochę późno, więc nie widzę już nic. Wcześniej widziałam tylko wstążkę.
-Jesteśmy. ~ zdjęła opaskę.
Zaparło mi dech w piersiach. Most, na którym odbył się mój pierwszy pocałunek z Jiminem i pogodzenie z nim. On, stół dla dwojga, wino, świece. Podeszłam bliżej, mój ukochany wstał, odsunął mi krzesło i zasunął ze mną. Nalał nam czerwonej cieczy do kieliszków.
-Chciałem cię o coś spytać.. ~ poczułam dźganie w moje plecy. Odwróciłam się.
-Chosu? ~ przytulił się do mnie i odbiegł do swojej mamy. Nadal nic nie rozumiem.
-Chciałeś coś…. ~ nie dokończyłam, przede mną klęczał Jimin, trzymał w ręce pudełko. Otworzył je.
-Czy… zechciałabyś być ze mną do końca życia? ~ złapałam się za serce, obawiając się, że wyleci mi z ciała. Zaczęłam kiwać jak szalona głową, potwierdzając. Włożył mi pierścionek na palec. Rzuciłam mu się w ramiona i przytuliłam z całej siły. Po kilku minutach, pocałował mnie namiętnie. Skończyliśmy, gdy nam obu zabrakło powietrza.
-Saranghae. ~ powiedziałam. Stykaliśmy się czołami.
-Powtórz.
-Saranghae.
-Pięknie to brzmi w twoich ustach.




~MinJi