Wracam do Was z kolejnym opowiadaniem. Jak zawszę chcę podziękować Julce, która jest
niezbędna. Bez niej już dawno przestałabym pisać, trochę brak mi wiary w siebie :')
Chcę Was poinformować, że jest to moje pierwsze 18+, więc proszę nie oceniajcie pochopnie :')
I hope You like it ;)
***CZTERY LATA WCZEŚNIEJ***
Gdy byłam nastolatką myślałam, że nie będę potrzebować miłości, osoby, która będzie mnie tulić, całować, mówić jak mnie kocha ~ chciałam być niezależna. Jednak gdy wszystko się posypało, czyli mama umarła, tata odszedł, a przyjaciółka mnie zostawiła. Potrzebowałam pomocy. Chciałam, żeby ktoś pomógł mi wstać i pokazać inne oblicze życia. Zamiast się dalej kształcić, przez jakiś czas leżałam w domu u babci, nic nie jadłam, nic nie robiłam, oprócz płakania i chodzenia do toalety. Wpadłam w nałóg, papierosy były moją codziennością. Aż w końcu moja babcia nie wytrzymała.
-Nie możesz całego życia przeleżeć w łóżku!
-Czemu nie? I tak już nie ma sensu żyć..
-Mylisz się, masz blisko osiemnaście lat, nie osiemdziesiąt. Całe, życie leży przed tobą otworem.
-Mhm..
-Aigoo! Idziesz jutro do szkoły! Musisz wreszcie ją skończyć.
Tak moje życie zaczęło od nowa.
Poznałam w technikum nowego ucznia, którego na początku miałam gdzieś, ale on nie dawał mi spokoju w szkole.. i w głowie. Cały czas próbował do mnie zagadać, a ja cały czas go ignorowałam albo odpowiadałam mu w dość nie miły sposób. Pewnego przecudownego dnia z rozkazu nauczyciela musiałam zostać po szkole i pomóc robić dekoracje na bal, jakimś dziwnym cudem Jimin ~ ukochany prześladowca też się tam znalazł. Co jakiś czas czułam na sobie jego wzrok. Gdy skończyłam robić napis „Niezapomniana studniówka” musiałam wejść na drabinę, aby go w końcu powiesić. Przyczepiłam jeden róg, gdy chciałam się odwrócić i zejść, drabina zachwiała się dość niebezpiecznie, a ja straciłam równowagę i zaczęłam spadać, któremu towarzyszył głośny pisk wydobywający się z moich ust. Mając zaciśnięte oczy, wyobrażałam sobie silny ból jaki mnie spotka.. nie spotkał „wpadłam w objęcia księcia z bajki” ~ Jimina
-Powinnaś bardziej uważać. ~ uśmiechnął się, a ja cała czerwona szybko zeszłam z jego umięśnionych rąk.
Nie minęło wiele czasu, a my zostaliśmy sami i zaczęliśmy się kłócić, on żartował a ja w połowie na poważnie i ironicznie. Nasz spór wyglądał tak : on chciał na niebiesko pomalować tekturowe gwiazdki a ja na żółto.
-Wyglądasz słodko kiedy się złościsz. ~rzucił, a ja zaśmiałam się oraz pochlapałam go farbą i tak zaczęła się cała zabawa, która nie miała końca dopóki sprzątaczka nie weszła - wybuchła złością. Zaczęliśmy przepraszać powstrzymując śmiech. Pomogliśmy jej a potem w podskokach wybiegliśmy ze szkoły. Po chwili ciszy wybuchliśmy śmiechem. Zamiast wrócić do domu poszliśmy na spacer, na którym się poznaliśmy. Na czas balu zostałam przez niego zaproszona, byliśmy tam oczywiście jako przyjaciele.
Jimin zaprosił mnie na lody i spacer. Znaliśmy się już naprawdę dobrze, jak brat i siostra, a ja go kochałam, nie jak siostra brata tylko jak dziewczyna chłopaka. To była miłość. Silna miłość. Ale czy ją odwzajemniał? Nie wiedziałam. Jedząc lody szliśmy w niezręcznej ciszy co się nigdy nie zdarzało. Co się mu stało? Czemu tak się zamyślił?
-Pamiętasz te czasy gdzie ty mnie ignorowałaś a ja za tobą latałem?
-Tak! Trudno żebym nie pamiętała tych cudnych chwil. ~ zaśmiałam się.
-Byłem wtedy zakochanym głupkiem, teraz jestem jeszcze bardziej głupi i zakochany. ~ Zaśmiał się nerwowo. Zatrzymał się. Załapał moją wolną rękę i odwrócił mnie do siebie.
-Wybacz, ale muszę spróbować. ~ niespodziewanie wpił się w moje usta. Moje wielkie oczy zostały powoli zamknięte, aby dać upust rozkoszy. Moje pytanie szybko dostało odpowiedź.
-Możesz mi coś obiecać? ~ spytał, gdy ja próbowałam się pozbierać po niesamowitej chwili.
-Mogę,
-Przestaniesz palić?
-Przestanę.
-Proszę bardzo uprzejmie, żebyś zszedł ze mnie.
-Nie.
-Dlaczego?
-Nie chce mi się.
-Aigoo.
-No co? Wygodnie się na tobie leży, a poza tym robię ci na złość. ~ pokazał język. Jego wielkie cielsko leżało na mnie od dobrych dwóch godzin. Czemu? Gdy czytałam sobie książkę ten kochany gamoń padł na mnie zmęczony i zasnął, a ja nie miałam nic innego do roboty tylko przyglądać się mojej miłości i przy okazji czytać lekturę.
Po jakimś czasie jego oczy się otworzyły zaczął się wiercić i marudzić~ normalnie jak dziecko.
-Masz bardzo ładne oczy wiesz? ~ szepnął, przyglądając mi się.
-Komawo oppa. ~ cmoknęłam Jimina w policzek. Na co ten odpowiedział pocałunkiem w usta.
-Saranghae. Wiesz o tym?
-Wiem, ja ciebie też.~ uśmiechnęłam się do niego.
-Będę przy tobie na zawsze.
-Mimo wszystko?
-Mimo wszystko.~ wypowiedział te dwa słowa z troską.
Usiadł na moim brzuchu, lekko podpierając się nogami, aby mnie nie zmiażdżyć, ręce oparł nad moją głową i schylił się tak, że jego grzywka łaskotała mnie w czoło.
Lustrowaliśmy się nawzajem, bez słowa, skupieni w swoich myślach. W jego oczach można utonąć, są takie cudowne, tajemnicze, że nie mogę się napatrzeć. Jego usta takie czerwone, apetyczne, słodkie, całowałabym je cały czas. Włosy miękkie, lśniące, godne pozazdroszczenia.
A twarz wesoła, przystojna, idealna, pełna aegyo. Czemu on jest tak kuszący i tak idealny?
-Wiesz co? Czasem się zastanawiam.. ~ słowa wypaliły mi z ust, a jego spojrzenie lekko mnie onieśmieliło. ~ Dlaczego ja? Jest strasznie dużo dziewczyn piękniejszych ode mnie..
-Tak, jest wiele pięknych dziewczyn. ~ uśmiechnął się, a mi zebrały się łzy do oczu. ~ ale to ty jesteś najpiękniejsza na świecie, a nawet we wszechświecie.
-Nie żartuj.
-Jestem całkowicie poważny. ~ nie mogłam się powstrzymać, uśmiechnęłam się i ścisnęłam rękę splecioną z moją. Czarnowłosy odgarnął kosmyki leżące mi na twarzy i przejechał gładką dłonią po moim policzku, zaczepiając lekko dolną wargę. Jego idealna twarz zaczęła zbliżać się do mojej.
Rocznica śmierci mamy. Wstałam wcześnie, nie umiejąc dalej spać. Wypiłam kawę, ubrałam się
na czarno, pokazując jak jest mi ciężko bez rodzicielki. Pojechałam po wczoraj zamówione kwiaty
i znicze. Około ósmej byłam na cmentarzu, naprzeciw grobu. Umyłam nagrobek mamy, zapaliłam świeczki i włożyłam kwiatki do wazonu. Pomodliłam się.
Po kilkunastu minutach, ruszyłam w stronę domu Jimina.
Nie ma go. Pukam, dzwonię do drzwi. Nic. Możliwe, że jeszcze pracuje. Dobrze, że mam klucze do jego domu.
Weszłam do środka. Zrobiłam sobie kawę, oraz napisałam do ukochanego SMS-a, że u niego jestem. Poszłam do sypialni.
Co? Jimin się wyprowadza? Na łóżku leży walizka, otwarta, prawie wypełniona. Co tu się dzieje? Wyjeżdża gdzieś? Dlaczego nic mi nie powiedział?
Słyszę, że ktoś wchodzi do mieszkania.
-Czy ja czegoś nie wiem?
-Co ty tu robisz?
-Napisałam do ciebie.. Dlaczego się pakujesz? Wyjeżdżasz? ~ Podszedł do mnie i chciał się przytulić. Odepchnęłam go.
-Co się dzieje?
-Tak. Wyjeżdżam. Nie chciałem ci nic mówić.
-Czyli chciałeś wyjechać bez pożegnania? Na ile? ~ spuścił głowę.
-Nie wiem.
-A mogę wiedzieć, gdzie? ~ pokiwał lekko głową. Łzy napłynęły mi do oczu. Wzięłam torbę
z kuchni i wyszłam.
-Czekaj! ~ Teraz już biegłam. Dlaczego właściwie płaczę? A no tak… kocham go. Zastanawia mnie to co jest tak ważnego, że nie mógł mi powiedzieć. On jakiś agent jest czy co? Zaśmiałam się.
On i agent. Dobre. Niby taki twardy i w ogóle, a tak naprawdę jest jak bezbronne dziecko.
Gdy byłam już w domu padłam na łóżko i zaczęłam płakać.
Minęło już kilka tygodni, a on ani nie napisał, ani nie zadzwonił. Chyba mam depresję. O ile można to tak nazwać. Płaczę, jem, płaczę, oglądam nasze wspólne zdjęcia, płaczę, biję misia, którego od niego dostałam na urodziny, płaczę, śpię.
Tak właśnie wygląda moje życie odkąd nie ma Go.
Dopiero teraz, gdy się lekko uspokoiłam, moja koleżanka, lecz już nie przyjaciółka, ma dla mnie czas. Nie wiem czy mam się cieszyć. Opuściła mnie w poszukiwaniu szczęścia i takie tam. Mam wielką nadzieję, że nie przerazi się moim wyglądem i wyglądem mojego domu, o ile można go tak nazwać. Ciekawe, czy zostały jeszcze jakieś całe talerze.. bo większość leży na podłodze.
Czasami myślę… jaka ja jestem głupia.. płaczę przez niego, bo ode mnie odszedł. No i co z tego? Mogę zacząć, żyć bez niego, zacząć nowy rozdział życia. Ale tego nie robię, tylko bardziej się pogrążam. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
Dzwonienie do drzwi. Leniwa się zrobiłam. Nie chciało mi się wstać. Jakimś cudem, udało mi się to.
-Oo.. Annyeong. Zmieniłaś się Yuri. Na lepsze. Wyładniałaś.
-Annyeong.. ty.. też. Tyle, że nie wiem czy na lepsze.. Co się stało?
-Może najpierw opowiedz mi co u ciebie. Bo u mnie to długa historia. ~ Weszłyśmy do salonu. Strąciłam z kanapy pudełka od pizzy i chińszczyzny. Wyglądała na lekko obrzydzoną. Ona jednak nie usiadła.
-Co tu się stało?! Jakiś huragan tu przeszedł?
-Nie.. byłam zła.
-Daj mi chwilę. Widać, że jesteś załamana i bezsilna.
-Ale..
-Żadnego ale! ~ poszła do łazienki i wzięła kosz, który służył do prania. Zaczęła tam wrzucać wszystkie śmieci. Umyła salon, odkurzyła, w moim pokoju też posprzątała. A ja, siedziałam jak głupia i oglądałam jak mój gość sprząta mi mieszkanie. Nie minęło pół godziny, padła na kanapę z uśmiechem zwycięzcy.
-Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak szybko sprzątał. Dziękuję. W sumie jest to bardzo dziwne.. To ja powinnam to robić.
-Ja jeszcze nigdy nie widziałam takiego bałaganu, masakra. Nie musisz dziękować. Gdybyś się zobaczyła, sama byś sobie pomogła. ~ Zaśmiałam się. Spojrzała na mnie pytająco.
-Rzeczywiście.. nie patrzyłam na lustro od długiego czasu. ~ Oczy Yuri zrobiły się wielkie.
-Kobieto! Z tobą jest bardzo źle!
-Można tak powiedzieć. Opowiadaj.
-Nie. Ty mów co się stało, że jesteś w tak żałosnym stanie.
-Aigoo..
-MÓW!
I w taki oto sposób, opowiedziałam, jej wszystko. Razem z emocjami, o których dowiedziałam się przy mówieniu. Słuchała mnie uważnie. Przy każdym moim przekleństwie marszczyła zabawnie brwi. Wzrok miała skupiony na kubku z herbatą, którą o dziwo zdążyła zrobić, a ja nawet nie zauważyłam.
-Hmm.. dziwne. Nie zdążyłam ci powiedzieć, ale zdobyłam tytuł pedagoga. Możliwe, że powinnam domyślać się powodu lecz, nie mogę zrozumieć, dlaczego to zrobił.
-Ja też nie.. ~ musiałam o nim jak najszybciej zapomnieć, bo się rozkleję, a chcę przynajmniej udawać twardą. Choć wiem, że już mi się nie udało.. - a co u ciebie? Czego jeszcze nie wiem? Nie widziałyśmy się od pięciu lat!
-No to tak. Pewnie będziesz zdziwiona.. ~ uśmiechnęła się do mnie znacząco. - Jestem szczęśliwą mężatką i matką! ~ uśmiechnęłam się do niej szeroko i rzuciłam się na nią by ją mocno przytulić.
-Gratulacje! Jak ja się cieszę! ~ nagle przestałam się uśmiechać. - Nie zaprosiłaś mnie na swój ślub ! - Zaczęłam ją bić, oczywiście lekko.
-Mianhae! Myślałam, że się na mnie złościsz! A poza tym.. myślałam, że mnie wyśmiejesz. Miałam dziewiętnaście lat, już wychodziłam za mąż.. No i byłam już wtedy w ciąży…
-Pabo! Myślałaś, że cię wyśmieję?! Myślałaś, że jestem zła? Ja tęskniłam!
-Mianhae!
-Wybaczę ci, jeśli pokażesz mi wszystkie zdjęcia ze ślubu i chrzcin… właściwie jak twoje dziecko się nazywa? ~ uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-Moje kochanie to Chosu.
-Ooo..! Daebak! Mam nadzieję, że jest tak słodki jak jego imię!
-Cieszę się, że ci się podoba. ~ Przytuliła się do mnie. - tęskniłam.
-Przepraszam, że muszę ci o nim wspomnieć, ale może on miał jakąś poważną sprawę, a nie chciał, abyś miała jeszcze więcej zmartwień..
-No nie wiem..
-Jak kocha to wróci ~ uśmiechnęła się szerzej.
-Jakby kochał, to by nie odszedł.
-Nie ważne. ~ powiedziała zrezygnowana moim pesymizmem. ~ może zamówić pizzę? Pooglądamy sobie jakiś film. ~ skrzywiłam się.
-A może poznam twoją rodzinę?
-Jasne! Jestem za!
- Najpierw musisz mi coś obiecać.
-Słucham.
-Nie zrywajmy już ze sobą kontaktu. Brakowało mi ciebie.
-Obiecuję ~ przytuliłyśmy się. Długo byłyśmy w tej pozycji. Z każdą chwilą umacniałyśmy uścisk, dając upust wielkiej tęsknocie. Teraz wiem, że jednak jest przyjaciółką, a nawet siostrą. Gdy nie umiałyśmy już oddychać, odsunęłyśmy się od siebie i zaczęłyśmy się śmiać jak wariatki. Nawet nie wiem z czego. Stopniowo się uspokajałyśmy, jednak nie było to takie proste, ponieważ, każde spojrzenie na mnie, albo na nią powodowało, kolejny napad śmiechu.
-To idziemy? ~ spytałam już spokojna.
-Tak?! ~ przejechała po mnie całej wzrokiem. - Przecież moje dziecko zawału dostanie!
Zaśmiała się.
-Już, szybko biegniesz pod prysznic i się myjesz! A ja ci poszukam jakiś ubrań, w których nie wyglądasz jak wiedźma. ~ uderzyłam ją w ramię, a następnie truchtem pobiegłam do łazienki.
Bardzo brakowało mi kąpieli. I teraz pytanie.. czemu tego nie robiłam? Zaśmiałam się bez powodu.
Gdy skończyłam, ubranie miałam już położone na szafce. Ubrałam się i wysuszyłam włosy. Nałożyłam mało widoczny makijaż i wyszłam z pomieszczenia.
-No! I teraz mogę ci powiedzieć, że się zmieniłaś. Wyglądasz pięknie!
-Aigoo. To jest mało ważne. Możemy już iść?
- Ne.
Omo. Jaki cudny samochód. Chciałam podobny, ale mnie nie stać. W sumie moja wina. Siedzę bezczynnie w domu i użalam się nad sobą. Po drodze skoczyłyśmy do sklepu, aby kupić składniki na kolację.
Mieszka w domu jednorodzinnym. Podobnie jak ja. Tyle, że jest z dwa razy większy niż mój.
-Jestem pod wielkim wrażeniem Samochód, dom. Nadziani jesteście. ~zaśmiała się.
-Można tak powiedzieć.
Wyjęła klucze i zaprosiła mnie do środka.
-Omma! ~ usłyszałam cieniutki głosik. Z pokoju wybiegł mały chłopczyk z wielkim uśmiechem na ustach. Zaskoczyło mnie to, że dzieciak może wyglądać tak rozkosznie! W połowie biegu zatrzymał się, a na jego twarzy pojawiła się ciekawość i lekki strach.
-Kto to? ~ pokazał na mnie palcem.
-Chosu..nie wolno pokazywać palcem, to nie ładnie. To jest twoja ciocia.
-Ciocia!
-Możesz do mnie mówić ma'am. ~ uśmiechnęłam się.
-Ma'am! ~ zaśmiałam się. Jego głos był tak uroczy.
-Kochanie! ~ Teraz kolej na to, by zobaczyć na kogo wypadło być mężem mojej Yuri.
-Idę!
-Mamy gościa!
-Arraso! Ze schodów zszedł wysoki, szczupły, przystojny, brązowowłosy mężczyzna.
-Ale masz farta ~ szepnęłam przyjaciółce. Uderzyła mnie łokciem w ramię.
-Tylko pamiętaj on jest mój. ~odpowiedziała mi równie cicho.
-Nie zapomnę. Nadal kocham jednego głupka.. ~ przeszedł po mnie nieprzyjemny dreszcz.
Poznałam, jakże uprzejmego Seokjina, zwanego zdrobniale przez Yuri – Jinem.
Trochę zabawnie, ponieważ kojarzy mi się z „Alladynem”. Najwidoczniej, spełnił jej więcej niż trzy życzenia. Dziecko, wierność, miłość, małżeństwo, dom. Chciałabym, żeby było tak z Jiminem..
Z Chosu bardzo się zaprzyjaźniłam. Ten dzieciak sprawił, że zapomniałam o Nim. Zakochałam się w nim, dosłownie. Jin jest bardzo ciekawy. Z tego co usłyszałam od niego, że lepiej gotuje niż Yuri, ale wtedy zaczęła się sprzeczka. Dość zabawna. Nawet mój nowy przyjaciel się śmiał, z własnych rodziców. Zabawnie gestykulowali swoją kłótnię, a pod koniec się pocałowali. Co sprawiło, że ich potomek zareagował typowym słowem : „fuuj”. Naprawdę zabawna rodzinka, aż zazdroszczę.
Yuri wygoniła z kuchni męża, a zaprosiła mnie, mówiąc, że musi sobie odpocząć.
Nie wiem jak nazwać naszą pracę w kuchni. Czy to było bardziej gotowanie czy zabawa? Podczas robienia ciasta do pizzy, sypałyśmy się mąką, w tej małej wojnie oczywiście uczestniczył Chosu. Śmiesznie mi to mówić, ale to małe dziecko, nie odstępowało ode mnie na krok.
-Muszę przyznać, że stanowicie zgraną grupę. ~ powiedział Jin śmiejąc się z nas. Byliśmy cali z mąki. ~ Ale pizza wam się udała. ~ przybiliśmy sobie piątki.
Ten dzień był niesamowity. Dawno się tyle nie śmiałam. Zanim poszłam, oglądaliśmy jakiś film dla dzieci. Pod koniec Chosu zasnął. Wypiliśmy w trójkę po lampce wybornego wina, rozmawialiśmy na różne tematy typu : gdzie Jin i Yuri się poznali, pokazali zdjęcia ze ślubu, niestety temat poszedł na moje życie, Yuri oczywiście wspomniała o Jiminie, którego znam osiem lat i mnie zostawił. Tak.. znam go już tyle lat. Wiem o nim więcej, niż on sam. W sumie, on też mnie bardzo dobrze zna. Nawet lepiej niż bym chciała.
Jin zgodził się z żoną. Ja jednak nie umiałam uwierzyć. Mówiliśmy sobie o wszystkim, to dlaczego właśnie o tej rzeczy mi nie powiedział? To się nie trzyma kupy.
Gdy wychodziłam, Chosu wbiegł do przedpokoju rzucając się na mnie, zaczął się wtulać w moje nogi.
-Ma'am! Nie wychodź! Zostań.. ~ rozśmieszyło mnie to, jak dziecko szybko może się przywiązać.
-Muszę iść do domu. Już jest późno. Musisz iść spać. ~ ścisnął mnie jeszcze bardziej . Jest silny. Prawie nogi mi się zgięły.
-A wrócisz?
-Wrócę. ~ uśmiechnęłam się, po czym kucnęłam. Młody uczepił się mojej szyi, też go przytuliłam.- Może rodzice ci kiedyś pozwolą u mnie nocować?
-Yay! ~ nasze spojrzenia skierowały się na wszystko oglądających rodziców, którzy śmiali się z zachowania syna. Spojrzeli po sobie.
-Jeżeli ciocia będzie mieć czas, to czemu nie. ~ powiedzieli w tym samym czasie, jakby byli jednością. Nie umiem opisać szczęścia mojego małego przyjaciela.
-No chodź tu, ciocia musi się ubrać. ~ Jin wziął na ręce swojego synka. Yuri podeszła do mnie i przytuliła mnie równie mocno, co wtedy gdy byłyśmy jeszcze u mnie.
-Masz niesamowitą rodzinę, aż zazdroszczę.
-Kiedyś też będziesz miała taką.
-Coś wątpię.
-Zawsze wątpisz. Musimy się spotkać za niedługo.
-Pierw muszę poszukać pracy, to wtedy się umówimy. Masz mój numer telefonu? ~ wzięła telefon, który trzymałam w ręce i wpisała swój numer, zadzwoniła do swojego.
-Teraz tak. ~ Tym razem podszedł do mnie Jin i równie jak Yuri, przytulił mnie, lecz już nie tak mocno.
-Miło cię było poznać ~ powiedział po chwili.
-Mi ciebie też.
-Trafisz do domu? Czy cię zawieść?
-Nie musisz, przejdę się. Zapamiętałam drogę. W sumie, nie mam aż tak daleko. Annyeong. ~ Chosu znowu do mnie podbiegł i przytulił.
-Ze mną się jeszcze nie żegnałaś! ~ dąsał się. Jego sepleniący głos sprawił, że uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Przytuliłam go mocno. W końcu mnie puścił i zaczął machać. Pobiegł gdzieś, a ja wyszłam. Zobaczyłam tego urwisa na parapecie. Machał energicznie swoją rączką, odmachałam mu.
Tak, ten dzień był zdecydowanie niesamowity.
Zaczynam życie od nowa.
Wsiadam do samolotu. Wreszcie. Wracam. Nie zdziwię się, jeżeli będzie załamana. Najbardziej boje się, że mnie nienawidzi.
Musiałem, ja naprawdę musiałem wyjechać.
Muszę jej wszystko wytłumaczyć.
Jestem naprawdę głupi, że jej po prostu tego nie powiedziałem, wtedy gdy, o to pytała.
Tęskniłem, tęsknię i będę tęsknił, jeżeli nie będzie jej tam gdzie myślę.
Zacząłem oglądać nasze wspólne zdjęcia na telefonie oraz włączyłem naszą piosenkę i zacząłem jej słuchać na słuchawkach.
Wolę jej nie kupować kwiatów, lepiej nie. Pogorszy to sytuację.
Wiem, że nie rzuci się na mnie przy pierwszej okazji spotkania.
Ona taka nie jest. Jest o wiele więcej warta i dobrze o tym wie.
Kocham ją. Nie mogę jej stracić. Mam wobec niej wielkie plany.
Lądujemy. Wreszcie w domu. Wreszcie blisko Niej.
Idę wzdłuż drogi, w której mijam jej dom. Światła zaświecone w salonie. Uff, jeszcze tu mieszka. Ma na skrzynce pocztowej mój podpis. Przynajmniej mam taką nadzieję. Robi mi się zimno gdy mijam jej dom. Bo tak naprawdę mam ochotę wejść do niej i zacząć ją całować.
Jestem ciekaw czy jest nadal taka piękna i olśniewająca. Musi być.
Rzucam walizkę w kąt i padam na łóżko.
Wstałem wcześnie. Muszę zrobić to, czego nie zrobiłem przez dwa lata. Pojechałem do kwiaciarni i kupiłem piękny bukiet kwiatów. Przy cmentarzu, kupiłem znicze, takie jakie zawsze kupowała moja miłość. Grób jej matki, był trochę zaniedbany. Wiem, że chodziła częściej niż raz w roku. Nie mogła zapomnieć. Na pewno dziś przyjdzie. Posprzątałem i umyłem nagrobek, włożyłem kwiaty.
Pomodliłem się, za nią, za jej córkę. I poprosiłem o błogosławieństwo, a także, aby pomogła Jej zrozumieć powód mojego wyjazdu. Łzy napłynęły mi do oczu. Jestem nastawiony strasznie pesymistycznie na to, że mogłaby mi wybaczyć. Sam bym sobie nie wybaczył. Wstałem z klęczek. Muszę się przejść.
Okrążyłem cały cmentarz. Przy miejscu spoczywania mojej przyszłej – mam nadzieję – teściowej, była dość drobna kobieta z długimi brązowymi włosami, ubrana w czarną sukienkę z czarnym płaszczem. Była.. z dzieckiem. To nie.. możliwe.. czy to byłoby… moje.. Nie.. to niemożliwe. Może to nie ona? To musi być ona! Przecież.. my nie.. a może? Może wtedy gdy byliśmy strasznie pijani? O nie, nie! A może jednak.. Ona mnie na pewno nienawidzi! Zostawiłem ją i..
Mój wzrok został zamazany, przez łzy. Spływały mi po policzku, aż do krtani.
Jaki ja jestem głupi!
Zacząłem łkać. Ona i dziecko pomodlili się i idą.. w moją stronę. Chowam głowę w szal, a oczy wycieram.
To..ona..
Nie poznała mnie… albo mnie ignoruje? Nie.. po prostu mnie nie poznała, nie miała jak mnie poznać. Zmieniłem włosy na inny kolor, a poza tym nie widziała mojej buzi. Przeszła obok, rzucając na mnie obojętne spojrzenie. Dziecko dało ręce do góry w oznace, że chce na górę. Przytuliła się do niego. Ono coś powiedziało, a ona się zaśmiała. Jaki ona ma piękny uśmiech.
Czy..ona..ma.. mój naszyjnik? Czyli jest nadzieja, że mnie nie nienawidzi? Mało prawdopodobne..
Poszedłem w przeciwną stronę niż ona. Idę do kawiarni. Zamówiłem latte karmelowe i zwykłą. Zapłaciłem i ruszyłem w stronę placu. Była tam. Siedziała na ławce i uśmiechała się do dziecka, które bawiło się w piaskownicy.
Podejść.. czy nie..
Walić to.
Idę.
Usiadłem obok niej. Zdjąłem kaptur i szalik.
Odsunęła się.
Już wie, że to ja.
-Co u ciebie? ~ powiedziałem drżącym głosem.
-Jak, zawsze..
-czyli..?
-Gdybyś zawsze był, to byś wiedział..
Kolejne minuty były strasznie niezręczne. Nie tylko dla mnie, dla niej też. Musiałem wiedzieć tylko jedną bardzo ważną rzecz.
-Czy to dziecko… jest.. moje..?
-Co? Chyba oszalałeś! ~dopiero teraz spojrzała na mnie. Jej oczy, były mokre. Nie chcę być osobą przez którą płacze. Ponownie nic nie widzę. Łzy spływają ociężale i wolno.
Następne minuty mijały w ciszy. Oglądałem jej twarz. Jak bardzo chciałem ją całą zasypać pocałunkami. Czekaj.. właśnie teraz to do mnie dotarło. Jeżeli nie jest ono moje to… kogo? Czy ona ma.. Nie..nie. NIE!
-Czy ty.. masz kogoś?
-Nie.
-Ma'am! ~ dziecko podbiegło do niej i weszło jej na kolana.
-O co chodzi Chosu?
-Kim jest ten pan?
-On? ~ spojrzała na mnie na chwilę. - to stary kolega. ~ to były najsmutniejsze i najbardziej krzywdzące słowa, które wypowiedziała.
-To przez niego płakałaś wczoraj? ~ Czyli jednak jest załamana.. Też byłem ciekawy co odpowie. Nic nie powiedziała. Tylko pojedyncza łza spłynęła jej po policzku. Przytuliła mocno.. Chosu do siebie i schowała głowę pomiędzy szyją a ramieniem. Zacząłem płakać.
-Ma'am.. Nie płacz. ~ chłopczyk pocałował moją kobietę w policzek. Gdy się do niego uśmiechnęła, on z niej zszedł i pobiegł do dzieci bawiących się na huśtawce.
-Musimy porozmawiać.
-Nie ma o czym.
-Oj.. uwierz.. jest. Ale już wystarczająco cię skrzywdziłem. ~ Wstałem, położyłem na moim miejscu latte - Ale nie dam sobie spokoju. Kocham cię. Zawsze będę.
Poszedłem nie odwracając się. Nie mogę uwierzyć, że jestem taki wrażliwy. Ale jednego jestem pewien. Ona nie jest matką.
Wrócił. To nie możliwe. Zostawił moją ulubioną kawę. Pamiętał. Łzy nieopanowane spływały po policzku. Kocha mnie. Nie da sobie spokoju. Ustatkowałam sobie, życie. Mam pracę, mam przyjaciół, mam kogo kochać – Chosu, Yuri, Jin - są moją rodziną, której nie miałam przez długi czas. A on już mi wszystko zniszczył. Ale.. Pamiętał o rocznicy mamy. Nie możliwe. Kupił te znicze, które zawsze z nim kupowałam, umył grób, kupił piękne kwiaty.
Nie. Nie. Nie. Skrzywdził mnie. Nie pozwolę na to. Nie rzucę mu się w ramiona, Choć bardzo tego pragnę.
Wzięłam kawę. Chyba zaraz zejdę. Jest bardziej karmelowa niż kawowa. Nigdy mu tego nie mówiłam. A jednak, zna mnie bardzo, bardzo dobrze. Nie ! Głupia jestem. Skrzywdził mnie, nie odzywał się dwa lata i więcej. A ja mam mu po prostu wybaczyć?
Nie wiem co mam myśleć. Wstałam.
-Chosu! Chodź. Idziemy. ~ podbiegł do mnie i złapał moją rękę.
-Zjemy coś? Głodny jestem.
-Arraso.
-Na co masz ochotę?
-Może.. na pizze?
-Kupioną czy zrobioną?
-Zrobioną!
Poszliśmy po składniki.
Sprawdziłam pocztę. Był tam list. Nie podpisany. Wzięłam go, a resztę zbędnych reklam wyrzuciłam do kosza.
-Chosu? Chcesz pooglądać jakąś bajkę?
-Taak! A co z pizzą?
-Zrobimy ją, jak ciocia przeczyta list.
Usiadłam obok chłopczyka na kanapie i wyjęłam z koperty niebieskawą kartkę.
Nie wiem, co o mnie teraz myślisz, ale mylisz się.. nie opuściłem Cię. Przez te dwa lata, nie było chwili, w której bym o Tobie nie myślał. Długo myślałem, aby Ci napisać, co kazało mi wyjechać.
Wolę jednak powiedzieć to wprost. Dlatego, proszę Cię, abyś przyszła na nasz most, w którym po raz pierwszy się pocałowaliśmy. Bądź przy nim jutro o 20:00.
Nawet gdybyś nie chciała przyjść… PRZYJDŹ. Jestem bliski depresji. Chcę Cię, całą obcałować, zasnąć przy Tobie, przytulić się do Twojego ciała. Marzę od tym, nie od teraz.
Wiem, że nie będzie Ci łatwo mi wybaczyć, nawet gdy powiem co było powodem mej nieobecności.
Pamiętasz ten moment, w którym obiecałem Tobie, że zawszę będę? Wiedz, że nie olałem tego.
KOCHAM CIĘ. I ZAWSZE BĘDĘ.
-Ma'am.. znowu płaczesz..Dlaczego? ~ nawet tego nie poczułam. W sumie nawet sama nie znam powodu. To co przeczytałam było.. przykre, ale nie powinno powodować płaczu. Co ze mną nie tak?
Otarłam oczy, uśmiechnęłam się do Chosu, który zdążył usiąść mi na kolanach i mocno objąć.
-Kocham cię, wiesz? ~ powiedział, chlipiącym głosem.
-Chosu? Dlaczego płaczesz?
-Bo moja ciocia płacze. ~ otarłam jego łezki i szeroko się uśmiechnęłam
-Ja ciebie też kocham! ~ ścisnęłam go tak mocno, odwzajemnił uścisk. - to co? Robimy pizzę?
~Zeskoczył ze mnie i popędził do kuchni.
Jak zawsze z nim robienie pizzy jest przyjemnością i niezłą zabawą. Coś myślę, że odziedziczył
talent po ojcu, który aktualnie przebywa poza krajem. Za każdym razem wychodzi nam pyszna pizza.
Mam wielką nadzieję, że przyjdzie i będę mógł jej wszystko wytłumaczyć. Na spokojnie.
Leżę, myślę.. tylko o niej.. nic nie robię, choć powinienem. Idealny mężczyzna, aby wynagrodzić swoją długą nieobecność zazwyczaj przygotowuje cudowną kolację, przynosi najdroższy bukiet kwiatów.. Czy ja wiem…Ona nawet na to by nie poleciała. Dlatego jest wyjątkowa i.. moja.
Przypominam sobie dzień, w którym ją poznałem. Cicha, drobna, zamknięta w sobie, na szaro ubrana dziewczyna. Ona uważała, że ją śledzę.. ja po prostu byłem zafascynowany. Gdy wkładała słuchawki i oddalała się od rzeczywistości, mogłem złapać jej uśmiech, który jakimś cudem rozpromieniał cały smutny dzień. Zawsze była piękna. Tylko, nie było widać tego w jej smutnym wyrazie twarzy. Specjalnie podpadłem nauczycielowi od plastyki, aby być na przygotowaniach na studniówkę. Chciałem z nią nawiązać kontakt. Odpychała mnie od siebie, co sprawiało, że bardziej chciałem ją poznać. Przynajmniej nie tylko mnie.. Jak już mówiłem, była piękna.
Za każdym razem myślałem i myślę, za co ją kocham? Za wszystko.. uśmiech, upartość, tajemniczość, zawziętość. Ona jest ideałem.
Dochodzi 19:00.. muszę już iść.
Jest tam. Wychyla się zza mur i patrzy na krajobraz. Nie bez powodu chciałem się z nią spotkać, o tej porze. Kochała oglądać takie piękne miejsca.
Podchodzę do niej powoli. Właśnie teraz zauważyłem, że trzyma w ręku papierosa. Wkurzyło mnie to. Wyrywam jej papierosa z rąk i rzucam za murek.
-Miałaś nie palić.
-Miałeś być zawsze.. ~ uraziło mnie to. Wziąłem ją za ramiona, podniosłem i usadowiłem na murku.
-Słuchaj. Nie chciałem wyjeżdżać. To zdarzyło się tak nagle. Mój brat zadzwonił do mnie, mówiąc, że moja Mama jest w śpiączce, bo miała wypadek.. ciężki wypadek. ~ łzy popłynęły. Ona je starła, nic nie mówiąc.
-Nie powiedziałem ci, ponieważ nie chciałem cię martwić. Wiem, że masz uraz i nie chcę abyś czuła smutek. Jednak zrobiłem najgorszy błąd w moim życiu.. zostawiłem cię. Samą. Cierpiałem. Z każdym dniem, co raz bardziej mi brakowało twojego uśmiechu, twoich ciepłych rąk, które zawsze ogrzeją moje.. ~ położyłem głowę na jej kolanie. Mój drżący głos, był przeraźliwy. Zaczęła mnie gładzić po głowie. Nic nie mówiła.
-Po roku czasu mama się wybudziła.. Była słaba. Cieszyła się moją obecnością, spędzałem z nią cały czas. Rozmawiałem z nią. Aż w końcu spytała o ciebie.. czemu nie jesteś przy mnie. Powiedziała, że źle zrobiłem. Wiedziałem to. Po kolejnym roku czuła się o wiele lepiej. Widziała moją rozpacz. Kazała mi wracać i się tłumaczyć przed tobą ~ zaśmiała się. Zaśmiała. Podniosłem głowę. Po jej policzku spływały pojedyncze łzy. Uśmiechała się. Starłem łezki, spowodowane przeze mnie.
-Pięknie wyglądasz jak się uśmiechasz. ~ zachichotała. Nie wytrzymałem. Wpiłem się w jej usta.
Nie odepchnęła mnie. Objęła mnie nogami w pasie i zarzuciła mi ręce na szyję.
Złagodziłem pocałunek. Zacząłem całować całą jej twarz, kończąc na szyi.
-Jestem w niebie? ~ spytałem powoli oddalając swoje usta od jej.
-Nie. ~ zaśmiała się.
-Jesteś pewna? Bo właśnie się tak czuję. ~ przyłożyła czoło do mojego.
-Tęskniłam..
-Wiem.. i przepraszam za to.
Odłączyliśmy się od siebie, złapaliśmy za ręce i zaczęliśmy iść w stronę mojego domu.
Będąc już w środku zacząłem zaparzać herbatę i robić coś na kolację. Dokończyłbym gdyby nie jedna osóbka, która wtuliła się w tył moich pleców. Odwróciłem się i znowu tęsknota za jej dotykiem przeważyła rozum. Zacząłem ją namiętnie całować. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni.
Ułożyłem ją delikatnie na łóżku. Nie odrywając od niej ust, usiadłem okrakiem nad nią, kładąc ręce obok jej głowy. Wbiła język do mojej buzi. Zaczął się szalony taniec. Z ust zjechałem na żuchwę, poczułem jak i usłyszałem podniecający jęk. Zdjąłem bluzkę leżącą na mnie. Sunęła swoimi rękami po moim brzuchu, plecach. Nie została mi dłużna, ściągając po chwili sweter. Chwilę potem wzięła się za swoje spodnie i.. za moje. Zahaczając „przypadkowo” o moje przyrodzenie, co wywołało u mnie niekontrolowany jęk. Jeżeli, tak na mnie działa lekkim dotknięciem, to nie wiem co będę czuł gdy..
Będąca w samej bieliźnie, nie dość że wyglądała nieziemsko, to jeszcze tak bezbronnie. Już jej nigdy nie skrzywdzę, ani nie zostawię. Widocznie była bardziej napalona niż ja. Co spowodowało u mnie cichy śmiech. Przewróciła mnie tak, że była na górze i zaczęła całować moją klatkę piersiową. Kolejne jęki, były już standardem.
Mówiąc szczerze bałem się zrobić jedno.. jednak Ona sama wzięła moją rękę, nie przestając kreślić wzorków na moim ciele, „kazała” mi zrobić to teraz. Posłuchałem jej. Odpiąłem biustonosz, a ona oderwała się ode mnie i zdjęła go całkowicie.
Teraz ja wróciłem do poprzedniej pozycji. Zacząłem pieścić jej piersi, jeździć ręką po jej nogach. Pot, ciężkie dyszenie, przyspieszone oba serca i jęki były kompozycją muzyczną. Zaczęła zdejmować ze mnie ostatnie odzienie, które widocznie pokazywało, jak bardzo jestem podniecony. Ostatnie, niepotrzebne rzeczy wylądowały na podłodze. Jak najszybciej wyjąłem jedną saszetkę z prezerwatywą. Spojrzała na mnie zdziwiona.
-No co? Zawsze trzeba być przygotowanym.. ~ podniosła jedną brew do góry. Pocałowałem to miejsce. Znowu nasze języki rozpoczęły walkę. Zaczynała się niecierpliwić i wiercić, gdy zacząłem muskać przyrodzeniem jej uda. Spojrzałem na nią, aby wiedzieć czy jest gotowa. Jest. Powoli zacząłem w nią wchodzić. Jej jęki stały się głośniejsze. Robiłem wolne ruchy, aby mogła się przyzwyczaić. Z sekundy na sekundę przyspieszałem tępo. Najbardziej liczyło się dla mnie, aby sprawić jej przyjemność. Gdy tępo było szybkie, wygięła się w łuk, co oznaczało, że doszła. Po ostatnich kilku pchnięciach ja też. Wyszedłem z niej, pocałowałem ją w czoło i opadłem obok.
Położyła głowę na mojej klatce i się we mnie wtuliła. Nasze oddechy miarowo cichły.
-Dziękuję..
-Za co?
-Za to, że wróciłeś. ~ pocałowała mnie w policzek.
Obudziło mnie łaskotanie. Niesforne włosy Jimina były na całej mojej twarzy. Wyślizgnęłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wykąpałam się i wzięłam jakąś koszulę. Podreptałam do kuchni. Zaparzyłam kawę i zrobiłam kanapki. Dopóki, mój kochany śpi, ja powspominam sobie wczorajszą noc. Po opowiedzeniu o jego mamie było mi naprawdę smutno. A Yuri jak zawsze ma rację !
Gdy zaczął mnie całować już wiedziałam, co się stanie. Sama tego pragnęłam. Brakowało mi jego bliskości aż za bardzo. Jego delikatność, była podniecająca oraz wkurzająca. Mówiąc szczerze szybko chciałam, aby wziął się do rzeczy. Mimo to był to mój pierwszy raz, który będzie niezapomniany. Mam nadzieję, że tych razów będzie więcej. Usłyszałam, że Jimin wstaje. Zaczęłam mu przygotowywać śniadanie. Podszedł do mnie i objął mnie od tyłu. Odwróciłam się do niego
i pocałowałam.
-Witaj kochanie. ~ rzekł i pocałował mnie w czoło. -Jak ci się spało?
-Powiem ci, że bardzo dobrze.
-Cieszy mnie to.
-Kochanie..
-hmm?
-Muszę iść do pracy..
-Nie idziesz. ~ wzmocnił uścisk.
-Oppa… ja muszę. ~ pokiwał głową. - Stawiasz mi się? Gratuluję odwagi, współczuję głupoty.
Uśmiechnęłam się słodko. Zaczęłam go łaskotać. Rozluźnił uścisk, a ja szybko się wyśliznęłam. Odwróciłam się do niego. Miał bardzo uroczą, naburmuszoną minkę. Podbiegłam do niego i musnęłam go ustami.
-Wyglądasz dziś bardzo seksownie.. ~ powiedział, obserwując mnie jak szłam do sypialni się ubrać.
-Pabo. ~ zaśmiałam się, on również.
Ubrałam się i wyszłam.
Po nudnej pracy, poszłam do Yuri. Musiałam się jej wyspowiadać.
-Muszę ci coś powiedzieć..
-Słucham.
-Jimin wrócił.. ~ spojrzała na mnie, a po chwili wróciła do telefonu. Pisała do kogoś.
-I co w związku z tym?
-Wybaczyłam mu.. miałaś rację..
-A nie mówiłam? ~ nie za bardzo się tym przejęła. Dziwne. Zazwyczaj po mnie skakała.
-No i.. kochaliśmy się.. ~ Tym razem ożywiła się i naskoczyła na mnie.
-Naprawdę?
-Tak..
-I jak było?
-Niesamowicie, było cudownie.
Zaczęłyśmy rozmawiać o nietypowych rzeczach.
-Ubieraj się. ~ powiedziała po jakimś czasie.
-Po co?
-Nie pytaj, tylko się ubierz. ~ wykonałam jej polecenie. Wsiadałam do samochodu. Nie mam pojęcia o co jej chodzi..
-Centrum handlowe?
-Tak. ~ zaciągnęła mnie do eleganckiego sklepu. Zaczęła szperać w sukienkach. Ja stałam i myślałam co tu jest grane.
Wcisnęła mi kilka sukienek do ręki i popchnęła w stronę przymierzalni. Założyłam pierwszą – Nie spodobała się, druga i trzecia też nie. Czwarta była dobra według Yuri, a dla mnie nie wygodna.
-Jest nie wygodna.. nie podoba mi się… ~westchnęła i zniknęła poszukując sukienek.
Przyniosła mi dwie. Pierwsza z nich była gorsza od poprzedniej. Ostatnia - biała, sukienka z asymetrycznym dołem , wydawała mi się idealna. Choć wciąż nie wiedziałam po co. Nie myliłam się. Reakcja Yuri była jednoznaczna : zakrztusiła się kawą i zaczęła się szeroko uśmiechać, po czym gwizdnęła. Kupiła mi ją.
-Nie wiem na jaką okazję jest ta sukienka, ale zwrócę ci pieniądze.
-Nie. Nic mi nie zwracasz. ~ Zaczęła mnie ciągnąć do obuwniczego. Wybrała na szybko szpilki
w kolorze nude. Kolejnymi przystankami były kosmetyczka i fryzjer.
Gdy wróciłyśmy do niej, kazała mi się przebrać.
-Mogę wiedzieć o co ci chodzi?
-Nie.
-Aigoo.. ~ delikatnie zawiązała mi oczy, aby nie popsuć fryzury. - Co ty..
-Zaufaj mi.
Znowu wsiadłyśmy do auta. Jechałyśmy około pół godziny. Jest już trochę późno, więc nie widzę już nic. Wcześniej widziałam tylko wstążkę.
-Jesteśmy. ~ zdjęła opaskę.
Zaparło mi dech w piersiach. Most, na którym odbył się mój pierwszy pocałunek z Jiminem i pogodzenie z nim. On, stół dla dwojga, wino, świece. Podeszłam bliżej, mój ukochany wstał, odsunął mi krzesło i zasunął ze mną. Nalał nam czerwonej cieczy do kieliszków.
-Chciałem cię o coś spytać.. ~ poczułam dźganie w moje plecy. Odwróciłam się.
-Chosu? ~ przytulił się do mnie i odbiegł do swojej mamy. Nadal nic nie rozumiem.
-Chciałeś coś…. ~ nie dokończyłam, przede mną klęczał Jimin, trzymał w ręce pudełko. Otworzył je.
-Czy… zechciałabyś być ze mną do końca życia? ~ złapałam się za serce, obawiając się, że wyleci mi z ciała. Zaczęłam kiwać jak szalona głową, potwierdzając. Włożył mi pierścionek na palec. Rzuciłam mu się w ramiona i przytuliłam z całej siły. Po kilku minutach, pocałował mnie namiętnie. Skończyliśmy, gdy nam obu zabrakło powietrza.
-Saranghae. ~ powiedziałam. Stykaliśmy się czołami.
-Powtórz.
-Saranghae.
-Pięknie to brzmi w twoich ustach.
-Nie możesz całego życia przeleżeć w łóżku!
-Czemu nie? I tak już nie ma sensu żyć..
-Mylisz się, masz blisko osiemnaście lat, nie osiemdziesiąt. Całe, życie leży przed tobą otworem.
-Mhm..
-Aigoo! Idziesz jutro do szkoły! Musisz wreszcie ją skończyć.
Tak moje życie zaczęło od nowa.
Poznałam w technikum nowego ucznia, którego na początku miałam gdzieś, ale on nie dawał mi spokoju w szkole.. i w głowie. Cały czas próbował do mnie zagadać, a ja cały czas go ignorowałam albo odpowiadałam mu w dość nie miły sposób. Pewnego przecudownego dnia z rozkazu nauczyciela musiałam zostać po szkole i pomóc robić dekoracje na bal, jakimś dziwnym cudem Jimin ~ ukochany prześladowca też się tam znalazł. Co jakiś czas czułam na sobie jego wzrok. Gdy skończyłam robić napis „Niezapomniana studniówka” musiałam wejść na drabinę, aby go w końcu powiesić. Przyczepiłam jeden róg, gdy chciałam się odwrócić i zejść, drabina zachwiała się dość niebezpiecznie, a ja straciłam równowagę i zaczęłam spadać, któremu towarzyszył głośny pisk wydobywający się z moich ust. Mając zaciśnięte oczy, wyobrażałam sobie silny ból jaki mnie spotka.. nie spotkał „wpadłam w objęcia księcia z bajki” ~ Jimina
-Powinnaś bardziej uważać. ~ uśmiechnął się, a ja cała czerwona szybko zeszłam z jego umięśnionych rąk.
Nie minęło wiele czasu, a my zostaliśmy sami i zaczęliśmy się kłócić, on żartował a ja w połowie na poważnie i ironicznie. Nasz spór wyglądał tak : on chciał na niebiesko pomalować tekturowe gwiazdki a ja na żółto.
-Wyglądasz słodko kiedy się złościsz. ~rzucił, a ja zaśmiałam się oraz pochlapałam go farbą i tak zaczęła się cała zabawa, która nie miała końca dopóki sprzątaczka nie weszła - wybuchła złością. Zaczęliśmy przepraszać powstrzymując śmiech. Pomogliśmy jej a potem w podskokach wybiegliśmy ze szkoły. Po chwili ciszy wybuchliśmy śmiechem. Zamiast wrócić do domu poszliśmy na spacer, na którym się poznaliśmy. Na czas balu zostałam przez niego zaproszona, byliśmy tam oczywiście jako przyjaciele.
*** ROK WCZEŚNIEJ***
Jimin zaprosił mnie na lody i spacer. Znaliśmy się już naprawdę dobrze, jak brat i siostra, a ja go kochałam, nie jak siostra brata tylko jak dziewczyna chłopaka. To była miłość. Silna miłość. Ale czy ją odwzajemniał? Nie wiedziałam. Jedząc lody szliśmy w niezręcznej ciszy co się nigdy nie zdarzało. Co się mu stało? Czemu tak się zamyślił?
-Pamiętasz te czasy gdzie ty mnie ignorowałaś a ja za tobą latałem?
-Tak! Trudno żebym nie pamiętała tych cudnych chwil. ~ zaśmiałam się.
-Byłem wtedy zakochanym głupkiem, teraz jestem jeszcze bardziej głupi i zakochany. ~ Zaśmiał się nerwowo. Zatrzymał się. Załapał moją wolną rękę i odwrócił mnie do siebie.
-Wybacz, ale muszę spróbować. ~ niespodziewanie wpił się w moje usta. Moje wielkie oczy zostały powoli zamknięte, aby dać upust rozkoszy. Moje pytanie szybko dostało odpowiedź.
-Możesz mi coś obiecać? ~ spytał, gdy ja próbowałam się pozbierać po niesamowitej chwili.
-Mogę,
-Przestaniesz palić?
-Przestanę.
***TERAZ***
-Proszę bardzo uprzejmie, żebyś zszedł ze mnie.
-Nie.
-Dlaczego?
-Nie chce mi się.
-Aigoo.
-No co? Wygodnie się na tobie leży, a poza tym robię ci na złość. ~ pokazał język. Jego wielkie cielsko leżało na mnie od dobrych dwóch godzin. Czemu? Gdy czytałam sobie książkę ten kochany gamoń padł na mnie zmęczony i zasnął, a ja nie miałam nic innego do roboty tylko przyglądać się mojej miłości i przy okazji czytać lekturę.
Po jakimś czasie jego oczy się otworzyły zaczął się wiercić i marudzić~ normalnie jak dziecko.
-Masz bardzo ładne oczy wiesz? ~ szepnął, przyglądając mi się.
-Komawo oppa. ~ cmoknęłam Jimina w policzek. Na co ten odpowiedział pocałunkiem w usta.
-Saranghae. Wiesz o tym?
-Wiem, ja ciebie też.~ uśmiechnęłam się do niego.
-Będę przy tobie na zawsze.
-Mimo wszystko?
-Mimo wszystko.~ wypowiedział te dwa słowa z troską.
Usiadł na moim brzuchu, lekko podpierając się nogami, aby mnie nie zmiażdżyć, ręce oparł nad moją głową i schylił się tak, że jego grzywka łaskotała mnie w czoło.
Lustrowaliśmy się nawzajem, bez słowa, skupieni w swoich myślach. W jego oczach można utonąć, są takie cudowne, tajemnicze, że nie mogę się napatrzeć. Jego usta takie czerwone, apetyczne, słodkie, całowałabym je cały czas. Włosy miękkie, lśniące, godne pozazdroszczenia.
A twarz wesoła, przystojna, idealna, pełna aegyo. Czemu on jest tak kuszący i tak idealny?
-Wiesz co? Czasem się zastanawiam.. ~ słowa wypaliły mi z ust, a jego spojrzenie lekko mnie onieśmieliło. ~ Dlaczego ja? Jest strasznie dużo dziewczyn piękniejszych ode mnie..
-Tak, jest wiele pięknych dziewczyn. ~ uśmiechnął się, a mi zebrały się łzy do oczu. ~ ale to ty jesteś najpiękniejsza na świecie, a nawet we wszechświecie.
-Nie żartuj.
-Jestem całkowicie poważny. ~ nie mogłam się powstrzymać, uśmiechnęłam się i ścisnęłam rękę splecioną z moją. Czarnowłosy odgarnął kosmyki leżące mi na twarzy i przejechał gładką dłonią po moim policzku, zaczepiając lekko dolną wargę. Jego idealna twarz zaczęła zbliżać się do mojej.
***TRZY DNI PÓŹNIEJ***
Rocznica śmierci mamy. Wstałam wcześnie, nie umiejąc dalej spać. Wypiłam kawę, ubrałam się
na czarno, pokazując jak jest mi ciężko bez rodzicielki. Pojechałam po wczoraj zamówione kwiaty
i znicze. Około ósmej byłam na cmentarzu, naprzeciw grobu. Umyłam nagrobek mamy, zapaliłam świeczki i włożyłam kwiatki do wazonu. Pomodliłam się.
Po kilkunastu minutach, ruszyłam w stronę domu Jimina.
Nie ma go. Pukam, dzwonię do drzwi. Nic. Możliwe, że jeszcze pracuje. Dobrze, że mam klucze do jego domu.
Weszłam do środka. Zrobiłam sobie kawę, oraz napisałam do ukochanego SMS-a, że u niego jestem. Poszłam do sypialni.
Co? Jimin się wyprowadza? Na łóżku leży walizka, otwarta, prawie wypełniona. Co tu się dzieje? Wyjeżdża gdzieś? Dlaczego nic mi nie powiedział?
Słyszę, że ktoś wchodzi do mieszkania.
-Czy ja czegoś nie wiem?
-Co ty tu robisz?
-Napisałam do ciebie.. Dlaczego się pakujesz? Wyjeżdżasz? ~ Podszedł do mnie i chciał się przytulić. Odepchnęłam go.
-Co się dzieje?
-Tak. Wyjeżdżam. Nie chciałem ci nic mówić.
-Czyli chciałeś wyjechać bez pożegnania? Na ile? ~ spuścił głowę.
-Nie wiem.
-A mogę wiedzieć, gdzie? ~ pokiwał lekko głową. Łzy napłynęły mi do oczu. Wzięłam torbę
z kuchni i wyszłam.
-Czekaj! ~ Teraz już biegłam. Dlaczego właściwie płaczę? A no tak… kocham go. Zastanawia mnie to co jest tak ważnego, że nie mógł mi powiedzieć. On jakiś agent jest czy co? Zaśmiałam się.
On i agent. Dobre. Niby taki twardy i w ogóle, a tak naprawdę jest jak bezbronne dziecko.
Gdy byłam już w domu padłam na łóżko i zaczęłam płakać.
***
Minęło już kilka tygodni, a on ani nie napisał, ani nie zadzwonił. Chyba mam depresję. O ile można to tak nazwać. Płaczę, jem, płaczę, oglądam nasze wspólne zdjęcia, płaczę, biję misia, którego od niego dostałam na urodziny, płaczę, śpię.
Tak właśnie wygląda moje życie odkąd nie ma Go.
Dopiero teraz, gdy się lekko uspokoiłam, moja koleżanka, lecz już nie przyjaciółka, ma dla mnie czas. Nie wiem czy mam się cieszyć. Opuściła mnie w poszukiwaniu szczęścia i takie tam. Mam wielką nadzieję, że nie przerazi się moim wyglądem i wyglądem mojego domu, o ile można go tak nazwać. Ciekawe, czy zostały jeszcze jakieś całe talerze.. bo większość leży na podłodze.
Czasami myślę… jaka ja jestem głupia.. płaczę przez niego, bo ode mnie odszedł. No i co z tego? Mogę zacząć, żyć bez niego, zacząć nowy rozdział życia. Ale tego nie robię, tylko bardziej się pogrążam. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
Dzwonienie do drzwi. Leniwa się zrobiłam. Nie chciało mi się wstać. Jakimś cudem, udało mi się to.
-Oo.. Annyeong. Zmieniłaś się Yuri. Na lepsze. Wyładniałaś.
-Annyeong.. ty.. też. Tyle, że nie wiem czy na lepsze.. Co się stało?
-Może najpierw opowiedz mi co u ciebie. Bo u mnie to długa historia. ~ Weszłyśmy do salonu. Strąciłam z kanapy pudełka od pizzy i chińszczyzny. Wyglądała na lekko obrzydzoną. Ona jednak nie usiadła.
-Co tu się stało?! Jakiś huragan tu przeszedł?
-Nie.. byłam zła.
-Daj mi chwilę. Widać, że jesteś załamana i bezsilna.
-Ale..
-Żadnego ale! ~ poszła do łazienki i wzięła kosz, który służył do prania. Zaczęła tam wrzucać wszystkie śmieci. Umyła salon, odkurzyła, w moim pokoju też posprzątała. A ja, siedziałam jak głupia i oglądałam jak mój gość sprząta mi mieszkanie. Nie minęło pół godziny, padła na kanapę z uśmiechem zwycięzcy.
-Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak szybko sprzątał. Dziękuję. W sumie jest to bardzo dziwne.. To ja powinnam to robić.
-Ja jeszcze nigdy nie widziałam takiego bałaganu, masakra. Nie musisz dziękować. Gdybyś się zobaczyła, sama byś sobie pomogła. ~ Zaśmiałam się. Spojrzała na mnie pytająco.
-Rzeczywiście.. nie patrzyłam na lustro od długiego czasu. ~ Oczy Yuri zrobiły się wielkie.
-Kobieto! Z tobą jest bardzo źle!
-Można tak powiedzieć. Opowiadaj.
-Nie. Ty mów co się stało, że jesteś w tak żałosnym stanie.
-Aigoo..
-MÓW!
I w taki oto sposób, opowiedziałam, jej wszystko. Razem z emocjami, o których dowiedziałam się przy mówieniu. Słuchała mnie uważnie. Przy każdym moim przekleństwie marszczyła zabawnie brwi. Wzrok miała skupiony na kubku z herbatą, którą o dziwo zdążyła zrobić, a ja nawet nie zauważyłam.
-Hmm.. dziwne. Nie zdążyłam ci powiedzieć, ale zdobyłam tytuł pedagoga. Możliwe, że powinnam domyślać się powodu lecz, nie mogę zrozumieć, dlaczego to zrobił.
-Ja też nie.. ~ musiałam o nim jak najszybciej zapomnieć, bo się rozkleję, a chcę przynajmniej udawać twardą. Choć wiem, że już mi się nie udało.. - a co u ciebie? Czego jeszcze nie wiem? Nie widziałyśmy się od pięciu lat!
-No to tak. Pewnie będziesz zdziwiona.. ~ uśmiechnęła się do mnie znacząco. - Jestem szczęśliwą mężatką i matką! ~ uśmiechnęłam się do niej szeroko i rzuciłam się na nią by ją mocno przytulić.
-Gratulacje! Jak ja się cieszę! ~ nagle przestałam się uśmiechać. - Nie zaprosiłaś mnie na swój ślub ! - Zaczęłam ją bić, oczywiście lekko.
-Mianhae! Myślałam, że się na mnie złościsz! A poza tym.. myślałam, że mnie wyśmiejesz. Miałam dziewiętnaście lat, już wychodziłam za mąż.. No i byłam już wtedy w ciąży…
-Pabo! Myślałaś, że cię wyśmieję?! Myślałaś, że jestem zła? Ja tęskniłam!
-Mianhae!
-Wybaczę ci, jeśli pokażesz mi wszystkie zdjęcia ze ślubu i chrzcin… właściwie jak twoje dziecko się nazywa? ~ uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-Moje kochanie to Chosu.
-Ooo..! Daebak! Mam nadzieję, że jest tak słodki jak jego imię!
-Cieszę się, że ci się podoba. ~ Przytuliła się do mnie. - tęskniłam.
-Przepraszam, że muszę ci o nim wspomnieć, ale może on miał jakąś poważną sprawę, a nie chciał, abyś miała jeszcze więcej zmartwień..
-No nie wiem..
-Jak kocha to wróci ~ uśmiechnęła się szerzej.
-Jakby kochał, to by nie odszedł.
-Nie ważne. ~ powiedziała zrezygnowana moim pesymizmem. ~ może zamówić pizzę? Pooglądamy sobie jakiś film. ~ skrzywiłam się.
-A może poznam twoją rodzinę?
-Jasne! Jestem za!
- Najpierw musisz mi coś obiecać.
-Słucham.
-Nie zrywajmy już ze sobą kontaktu. Brakowało mi ciebie.
-Obiecuję ~ przytuliłyśmy się. Długo byłyśmy w tej pozycji. Z każdą chwilą umacniałyśmy uścisk, dając upust wielkiej tęsknocie. Teraz wiem, że jednak jest przyjaciółką, a nawet siostrą. Gdy nie umiałyśmy już oddychać, odsunęłyśmy się od siebie i zaczęłyśmy się śmiać jak wariatki. Nawet nie wiem z czego. Stopniowo się uspokajałyśmy, jednak nie było to takie proste, ponieważ, każde spojrzenie na mnie, albo na nią powodowało, kolejny napad śmiechu.
-To idziemy? ~ spytałam już spokojna.
-Tak?! ~ przejechała po mnie całej wzrokiem. - Przecież moje dziecko zawału dostanie!
Zaśmiała się.
-Już, szybko biegniesz pod prysznic i się myjesz! A ja ci poszukam jakiś ubrań, w których nie wyglądasz jak wiedźma. ~ uderzyłam ją w ramię, a następnie truchtem pobiegłam do łazienki.
Bardzo brakowało mi kąpieli. I teraz pytanie.. czemu tego nie robiłam? Zaśmiałam się bez powodu.
Gdy skończyłam, ubranie miałam już położone na szafce. Ubrałam się i wysuszyłam włosy. Nałożyłam mało widoczny makijaż i wyszłam z pomieszczenia.
-No! I teraz mogę ci powiedzieć, że się zmieniłaś. Wyglądasz pięknie!
-Aigoo. To jest mało ważne. Możemy już iść?
- Ne.
Omo. Jaki cudny samochód. Chciałam podobny, ale mnie nie stać. W sumie moja wina. Siedzę bezczynnie w domu i użalam się nad sobą. Po drodze skoczyłyśmy do sklepu, aby kupić składniki na kolację.
Mieszka w domu jednorodzinnym. Podobnie jak ja. Tyle, że jest z dwa razy większy niż mój.
-Jestem pod wielkim wrażeniem Samochód, dom. Nadziani jesteście. ~zaśmiała się.
-Można tak powiedzieć.
Wyjęła klucze i zaprosiła mnie do środka.
-Omma! ~ usłyszałam cieniutki głosik. Z pokoju wybiegł mały chłopczyk z wielkim uśmiechem na ustach. Zaskoczyło mnie to, że dzieciak może wyglądać tak rozkosznie! W połowie biegu zatrzymał się, a na jego twarzy pojawiła się ciekawość i lekki strach.
-Kto to? ~ pokazał na mnie palcem.
-Chosu..nie wolno pokazywać palcem, to nie ładnie. To jest twoja ciocia.
-Ciocia!
-Możesz do mnie mówić ma'am. ~ uśmiechnęłam się.
-Ma'am! ~ zaśmiałam się. Jego głos był tak uroczy.
-Kochanie! ~ Teraz kolej na to, by zobaczyć na kogo wypadło być mężem mojej Yuri.
-Idę!
-Mamy gościa!
-Arraso! Ze schodów zszedł wysoki, szczupły, przystojny, brązowowłosy mężczyzna.
-Ale masz farta ~ szepnęłam przyjaciółce. Uderzyła mnie łokciem w ramię.
-Tylko pamiętaj on jest mój. ~odpowiedziała mi równie cicho.
-Nie zapomnę. Nadal kocham jednego głupka.. ~ przeszedł po mnie nieprzyjemny dreszcz.
Poznałam, jakże uprzejmego Seokjina, zwanego zdrobniale przez Yuri – Jinem.
Trochę zabawnie, ponieważ kojarzy mi się z „Alladynem”. Najwidoczniej, spełnił jej więcej niż trzy życzenia. Dziecko, wierność, miłość, małżeństwo, dom. Chciałabym, żeby było tak z Jiminem..
Z Chosu bardzo się zaprzyjaźniłam. Ten dzieciak sprawił, że zapomniałam o Nim. Zakochałam się w nim, dosłownie. Jin jest bardzo ciekawy. Z tego co usłyszałam od niego, że lepiej gotuje niż Yuri, ale wtedy zaczęła się sprzeczka. Dość zabawna. Nawet mój nowy przyjaciel się śmiał, z własnych rodziców. Zabawnie gestykulowali swoją kłótnię, a pod koniec się pocałowali. Co sprawiło, że ich potomek zareagował typowym słowem : „fuuj”. Naprawdę zabawna rodzinka, aż zazdroszczę.
Yuri wygoniła z kuchni męża, a zaprosiła mnie, mówiąc, że musi sobie odpocząć.
Nie wiem jak nazwać naszą pracę w kuchni. Czy to było bardziej gotowanie czy zabawa? Podczas robienia ciasta do pizzy, sypałyśmy się mąką, w tej małej wojnie oczywiście uczestniczył Chosu. Śmiesznie mi to mówić, ale to małe dziecko, nie odstępowało ode mnie na krok.
-Muszę przyznać, że stanowicie zgraną grupę. ~ powiedział Jin śmiejąc się z nas. Byliśmy cali z mąki. ~ Ale pizza wam się udała. ~ przybiliśmy sobie piątki.
Ten dzień był niesamowity. Dawno się tyle nie śmiałam. Zanim poszłam, oglądaliśmy jakiś film dla dzieci. Pod koniec Chosu zasnął. Wypiliśmy w trójkę po lampce wybornego wina, rozmawialiśmy na różne tematy typu : gdzie Jin i Yuri się poznali, pokazali zdjęcia ze ślubu, niestety temat poszedł na moje życie, Yuri oczywiście wspomniała o Jiminie, którego znam osiem lat i mnie zostawił. Tak.. znam go już tyle lat. Wiem o nim więcej, niż on sam. W sumie, on też mnie bardzo dobrze zna. Nawet lepiej niż bym chciała.
Jin zgodził się z żoną. Ja jednak nie umiałam uwierzyć. Mówiliśmy sobie o wszystkim, to dlaczego właśnie o tej rzeczy mi nie powiedział? To się nie trzyma kupy.
Gdy wychodziłam, Chosu wbiegł do przedpokoju rzucając się na mnie, zaczął się wtulać w moje nogi.
-Ma'am! Nie wychodź! Zostań.. ~ rozśmieszyło mnie to, jak dziecko szybko może się przywiązać.
-Muszę iść do domu. Już jest późno. Musisz iść spać. ~ ścisnął mnie jeszcze bardziej . Jest silny. Prawie nogi mi się zgięły.
-A wrócisz?
-Wrócę. ~ uśmiechnęłam się, po czym kucnęłam. Młody uczepił się mojej szyi, też go przytuliłam.- Może rodzice ci kiedyś pozwolą u mnie nocować?
-Yay! ~ nasze spojrzenia skierowały się na wszystko oglądających rodziców, którzy śmiali się z zachowania syna. Spojrzeli po sobie.
-Jeżeli ciocia będzie mieć czas, to czemu nie. ~ powiedzieli w tym samym czasie, jakby byli jednością. Nie umiem opisać szczęścia mojego małego przyjaciela.
-No chodź tu, ciocia musi się ubrać. ~ Jin wziął na ręce swojego synka. Yuri podeszła do mnie i przytuliła mnie równie mocno, co wtedy gdy byłyśmy jeszcze u mnie.
-Masz niesamowitą rodzinę, aż zazdroszczę.
-Kiedyś też będziesz miała taką.
-Coś wątpię.
-Zawsze wątpisz. Musimy się spotkać za niedługo.
-Pierw muszę poszukać pracy, to wtedy się umówimy. Masz mój numer telefonu? ~ wzięła telefon, który trzymałam w ręce i wpisała swój numer, zadzwoniła do swojego.
-Teraz tak. ~ Tym razem podszedł do mnie Jin i równie jak Yuri, przytulił mnie, lecz już nie tak mocno.
-Miło cię było poznać ~ powiedział po chwili.
-Mi ciebie też.
-Trafisz do domu? Czy cię zawieść?
-Nie musisz, przejdę się. Zapamiętałam drogę. W sumie, nie mam aż tak daleko. Annyeong. ~ Chosu znowu do mnie podbiegł i przytulił.
-Ze mną się jeszcze nie żegnałaś! ~ dąsał się. Jego sepleniący głos sprawił, że uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Przytuliłam go mocno. W końcu mnie puścił i zaczął machać. Pobiegł gdzieś, a ja wyszłam. Zobaczyłam tego urwisa na parapecie. Machał energicznie swoją rączką, odmachałam mu.
Tak, ten dzień był zdecydowanie niesamowity.
Zaczynam życie od nowa.
***DWA LATA PÓŹNIEJ***
Wsiadam do samolotu. Wreszcie. Wracam. Nie zdziwię się, jeżeli będzie załamana. Najbardziej boje się, że mnie nienawidzi.
Musiałem, ja naprawdę musiałem wyjechać.
Muszę jej wszystko wytłumaczyć.
Jestem naprawdę głupi, że jej po prostu tego nie powiedziałem, wtedy gdy, o to pytała.
Tęskniłem, tęsknię i będę tęsknił, jeżeli nie będzie jej tam gdzie myślę.
Zacząłem oglądać nasze wspólne zdjęcia na telefonie oraz włączyłem naszą piosenkę i zacząłem jej słuchać na słuchawkach.
Wolę jej nie kupować kwiatów, lepiej nie. Pogorszy to sytuację.
Wiem, że nie rzuci się na mnie przy pierwszej okazji spotkania.
Ona taka nie jest. Jest o wiele więcej warta i dobrze o tym wie.
Kocham ją. Nie mogę jej stracić. Mam wobec niej wielkie plany.
Lądujemy. Wreszcie w domu. Wreszcie blisko Niej.
Idę wzdłuż drogi, w której mijam jej dom. Światła zaświecone w salonie. Uff, jeszcze tu mieszka. Ma na skrzynce pocztowej mój podpis. Przynajmniej mam taką nadzieję. Robi mi się zimno gdy mijam jej dom. Bo tak naprawdę mam ochotę wejść do niej i zacząć ją całować.
Jestem ciekaw czy jest nadal taka piękna i olśniewająca. Musi być.
Rzucam walizkę w kąt i padam na łóżko.
Wstałem wcześnie. Muszę zrobić to, czego nie zrobiłem przez dwa lata. Pojechałem do kwiaciarni i kupiłem piękny bukiet kwiatów. Przy cmentarzu, kupiłem znicze, takie jakie zawsze kupowała moja miłość. Grób jej matki, był trochę zaniedbany. Wiem, że chodziła częściej niż raz w roku. Nie mogła zapomnieć. Na pewno dziś przyjdzie. Posprzątałem i umyłem nagrobek, włożyłem kwiaty.
Pomodliłem się, za nią, za jej córkę. I poprosiłem o błogosławieństwo, a także, aby pomogła Jej zrozumieć powód mojego wyjazdu. Łzy napłynęły mi do oczu. Jestem nastawiony strasznie pesymistycznie na to, że mogłaby mi wybaczyć. Sam bym sobie nie wybaczył. Wstałem z klęczek. Muszę się przejść.
Okrążyłem cały cmentarz. Przy miejscu spoczywania mojej przyszłej – mam nadzieję – teściowej, była dość drobna kobieta z długimi brązowymi włosami, ubrana w czarną sukienkę z czarnym płaszczem. Była.. z dzieckiem. To nie.. możliwe.. czy to byłoby… moje.. Nie.. to niemożliwe. Może to nie ona? To musi być ona! Przecież.. my nie.. a może? Może wtedy gdy byliśmy strasznie pijani? O nie, nie! A może jednak.. Ona mnie na pewno nienawidzi! Zostawiłem ją i..
Mój wzrok został zamazany, przez łzy. Spływały mi po policzku, aż do krtani.
Jaki ja jestem głupi!
Zacząłem łkać. Ona i dziecko pomodlili się i idą.. w moją stronę. Chowam głowę w szal, a oczy wycieram.
To..ona..
Nie poznała mnie… albo mnie ignoruje? Nie.. po prostu mnie nie poznała, nie miała jak mnie poznać. Zmieniłem włosy na inny kolor, a poza tym nie widziała mojej buzi. Przeszła obok, rzucając na mnie obojętne spojrzenie. Dziecko dało ręce do góry w oznace, że chce na górę. Przytuliła się do niego. Ono coś powiedziało, a ona się zaśmiała. Jaki ona ma piękny uśmiech.
Czy..ona..ma.. mój naszyjnik? Czyli jest nadzieja, że mnie nie nienawidzi? Mało prawdopodobne..
Poszedłem w przeciwną stronę niż ona. Idę do kawiarni. Zamówiłem latte karmelowe i zwykłą. Zapłaciłem i ruszyłem w stronę placu. Była tam. Siedziała na ławce i uśmiechała się do dziecka, które bawiło się w piaskownicy.
Podejść.. czy nie..
Walić to.
Idę.
Usiadłem obok niej. Zdjąłem kaptur i szalik.
Odsunęła się.
Już wie, że to ja.
-Co u ciebie? ~ powiedziałem drżącym głosem.
-Jak, zawsze..
-czyli..?
-Gdybyś zawsze był, to byś wiedział..
Kolejne minuty były strasznie niezręczne. Nie tylko dla mnie, dla niej też. Musiałem wiedzieć tylko jedną bardzo ważną rzecz.
-Czy to dziecko… jest.. moje..?
-Co? Chyba oszalałeś! ~dopiero teraz spojrzała na mnie. Jej oczy, były mokre. Nie chcę być osobą przez którą płacze. Ponownie nic nie widzę. Łzy spływają ociężale i wolno.
Następne minuty mijały w ciszy. Oglądałem jej twarz. Jak bardzo chciałem ją całą zasypać pocałunkami. Czekaj.. właśnie teraz to do mnie dotarło. Jeżeli nie jest ono moje to… kogo? Czy ona ma.. Nie..nie. NIE!
-Czy ty.. masz kogoś?
-Nie.
-Ma'am! ~ dziecko podbiegło do niej i weszło jej na kolana.
-O co chodzi Chosu?
-Kim jest ten pan?
-On? ~ spojrzała na mnie na chwilę. - to stary kolega. ~ to były najsmutniejsze i najbardziej krzywdzące słowa, które wypowiedziała.
-To przez niego płakałaś wczoraj? ~ Czyli jednak jest załamana.. Też byłem ciekawy co odpowie. Nic nie powiedziała. Tylko pojedyncza łza spłynęła jej po policzku. Przytuliła mocno.. Chosu do siebie i schowała głowę pomiędzy szyją a ramieniem. Zacząłem płakać.
-Ma'am.. Nie płacz. ~ chłopczyk pocałował moją kobietę w policzek. Gdy się do niego uśmiechnęła, on z niej zszedł i pobiegł do dzieci bawiących się na huśtawce.
-Musimy porozmawiać.
-Nie ma o czym.
-Oj.. uwierz.. jest. Ale już wystarczająco cię skrzywdziłem. ~ Wstałem, położyłem na moim miejscu latte - Ale nie dam sobie spokoju. Kocham cię. Zawsze będę.
Poszedłem nie odwracając się. Nie mogę uwierzyć, że jestem taki wrażliwy. Ale jednego jestem pewien. Ona nie jest matką.
***
Wrócił. To nie możliwe. Zostawił moją ulubioną kawę. Pamiętał. Łzy nieopanowane spływały po policzku. Kocha mnie. Nie da sobie spokoju. Ustatkowałam sobie, życie. Mam pracę, mam przyjaciół, mam kogo kochać – Chosu, Yuri, Jin - są moją rodziną, której nie miałam przez długi czas. A on już mi wszystko zniszczył. Ale.. Pamiętał o rocznicy mamy. Nie możliwe. Kupił te znicze, które zawsze z nim kupowałam, umył grób, kupił piękne kwiaty.
Nie. Nie. Nie. Skrzywdził mnie. Nie pozwolę na to. Nie rzucę mu się w ramiona, Choć bardzo tego pragnę.
Wzięłam kawę. Chyba zaraz zejdę. Jest bardziej karmelowa niż kawowa. Nigdy mu tego nie mówiłam. A jednak, zna mnie bardzo, bardzo dobrze. Nie ! Głupia jestem. Skrzywdził mnie, nie odzywał się dwa lata i więcej. A ja mam mu po prostu wybaczyć?
Nie wiem co mam myśleć. Wstałam.
-Chosu! Chodź. Idziemy. ~ podbiegł do mnie i złapał moją rękę.
-Zjemy coś? Głodny jestem.
-Arraso.
-Na co masz ochotę?
-Może.. na pizze?
-Kupioną czy zrobioną?
-Zrobioną!
Poszliśmy po składniki.
Sprawdziłam pocztę. Był tam list. Nie podpisany. Wzięłam go, a resztę zbędnych reklam wyrzuciłam do kosza.
-Chosu? Chcesz pooglądać jakąś bajkę?
-Taak! A co z pizzą?
-Zrobimy ją, jak ciocia przeczyta list.
Usiadłam obok chłopczyka na kanapie i wyjęłam z koperty niebieskawą kartkę.
Nie wiem, co o mnie teraz myślisz, ale mylisz się.. nie opuściłem Cię. Przez te dwa lata, nie było chwili, w której bym o Tobie nie myślał. Długo myślałem, aby Ci napisać, co kazało mi wyjechać.
Wolę jednak powiedzieć to wprost. Dlatego, proszę Cię, abyś przyszła na nasz most, w którym po raz pierwszy się pocałowaliśmy. Bądź przy nim jutro o 20:00.
Nawet gdybyś nie chciała przyjść… PRZYJDŹ. Jestem bliski depresji. Chcę Cię, całą obcałować, zasnąć przy Tobie, przytulić się do Twojego ciała. Marzę od tym, nie od teraz.
Wiem, że nie będzie Ci łatwo mi wybaczyć, nawet gdy powiem co było powodem mej nieobecności.
Pamiętasz ten moment, w którym obiecałem Tobie, że zawszę będę? Wiedz, że nie olałem tego.
KOCHAM CIĘ. I ZAWSZE BĘDĘ.
Jimin xxx
-Ma'am.. znowu płaczesz..Dlaczego? ~ nawet tego nie poczułam. W sumie nawet sama nie znam powodu. To co przeczytałam było.. przykre, ale nie powinno powodować płaczu. Co ze mną nie tak?
Otarłam oczy, uśmiechnęłam się do Chosu, który zdążył usiąść mi na kolanach i mocno objąć.
-Kocham cię, wiesz? ~ powiedział, chlipiącym głosem.
-Chosu? Dlaczego płaczesz?
-Bo moja ciocia płacze. ~ otarłam jego łezki i szeroko się uśmiechnęłam
-Ja ciebie też kocham! ~ ścisnęłam go tak mocno, odwzajemnił uścisk. - to co? Robimy pizzę?
~Zeskoczył ze mnie i popędził do kuchni.
Jak zawsze z nim robienie pizzy jest przyjemnością i niezłą zabawą. Coś myślę, że odziedziczył
talent po ojcu, który aktualnie przebywa poza krajem. Za każdym razem wychodzi nam pyszna pizza.
***
Mam wielką nadzieję, że przyjdzie i będę mógł jej wszystko wytłumaczyć. Na spokojnie.
Leżę, myślę.. tylko o niej.. nic nie robię, choć powinienem. Idealny mężczyzna, aby wynagrodzić swoją długą nieobecność zazwyczaj przygotowuje cudowną kolację, przynosi najdroższy bukiet kwiatów.. Czy ja wiem…Ona nawet na to by nie poleciała. Dlatego jest wyjątkowa i.. moja.
Przypominam sobie dzień, w którym ją poznałem. Cicha, drobna, zamknięta w sobie, na szaro ubrana dziewczyna. Ona uważała, że ją śledzę.. ja po prostu byłem zafascynowany. Gdy wkładała słuchawki i oddalała się od rzeczywistości, mogłem złapać jej uśmiech, który jakimś cudem rozpromieniał cały smutny dzień. Zawsze była piękna. Tylko, nie było widać tego w jej smutnym wyrazie twarzy. Specjalnie podpadłem nauczycielowi od plastyki, aby być na przygotowaniach na studniówkę. Chciałem z nią nawiązać kontakt. Odpychała mnie od siebie, co sprawiało, że bardziej chciałem ją poznać. Przynajmniej nie tylko mnie.. Jak już mówiłem, była piękna.
Za każdym razem myślałem i myślę, za co ją kocham? Za wszystko.. uśmiech, upartość, tajemniczość, zawziętość. Ona jest ideałem.
Dochodzi 19:00.. muszę już iść.
Jest tam. Wychyla się zza mur i patrzy na krajobraz. Nie bez powodu chciałem się z nią spotkać, o tej porze. Kochała oglądać takie piękne miejsca.
Podchodzę do niej powoli. Właśnie teraz zauważyłem, że trzyma w ręku papierosa. Wkurzyło mnie to. Wyrywam jej papierosa z rąk i rzucam za murek.
-Miałaś nie palić.
-Miałeś być zawsze.. ~ uraziło mnie to. Wziąłem ją za ramiona, podniosłem i usadowiłem na murku.
-Słuchaj. Nie chciałem wyjeżdżać. To zdarzyło się tak nagle. Mój brat zadzwonił do mnie, mówiąc, że moja Mama jest w śpiączce, bo miała wypadek.. ciężki wypadek. ~ łzy popłynęły. Ona je starła, nic nie mówiąc.
-Nie powiedziałem ci, ponieważ nie chciałem cię martwić. Wiem, że masz uraz i nie chcę abyś czuła smutek. Jednak zrobiłem najgorszy błąd w moim życiu.. zostawiłem cię. Samą. Cierpiałem. Z każdym dniem, co raz bardziej mi brakowało twojego uśmiechu, twoich ciepłych rąk, które zawsze ogrzeją moje.. ~ położyłem głowę na jej kolanie. Mój drżący głos, był przeraźliwy. Zaczęła mnie gładzić po głowie. Nic nie mówiła.
-Po roku czasu mama się wybudziła.. Była słaba. Cieszyła się moją obecnością, spędzałem z nią cały czas. Rozmawiałem z nią. Aż w końcu spytała o ciebie.. czemu nie jesteś przy mnie. Powiedziała, że źle zrobiłem. Wiedziałem to. Po kolejnym roku czuła się o wiele lepiej. Widziała moją rozpacz. Kazała mi wracać i się tłumaczyć przed tobą ~ zaśmiała się. Zaśmiała. Podniosłem głowę. Po jej policzku spływały pojedyncze łzy. Uśmiechała się. Starłem łezki, spowodowane przeze mnie.
-Pięknie wyglądasz jak się uśmiechasz. ~ zachichotała. Nie wytrzymałem. Wpiłem się w jej usta.
Nie odepchnęła mnie. Objęła mnie nogami w pasie i zarzuciła mi ręce na szyję.
Złagodziłem pocałunek. Zacząłem całować całą jej twarz, kończąc na szyi.
-Jestem w niebie? ~ spytałem powoli oddalając swoje usta od jej.
-Nie. ~ zaśmiała się.
-Jesteś pewna? Bo właśnie się tak czuję. ~ przyłożyła czoło do mojego.
-Tęskniłam..
-Wiem.. i przepraszam za to.
Odłączyliśmy się od siebie, złapaliśmy za ręce i zaczęliśmy iść w stronę mojego domu.
Będąc już w środku zacząłem zaparzać herbatę i robić coś na kolację. Dokończyłbym gdyby nie jedna osóbka, która wtuliła się w tył moich pleców. Odwróciłem się i znowu tęsknota za jej dotykiem przeważyła rozum. Zacząłem ją namiętnie całować. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni.
Ułożyłem ją delikatnie na łóżku. Nie odrywając od niej ust, usiadłem okrakiem nad nią, kładąc ręce obok jej głowy. Wbiła język do mojej buzi. Zaczął się szalony taniec. Z ust zjechałem na żuchwę, poczułem jak i usłyszałem podniecający jęk. Zdjąłem bluzkę leżącą na mnie. Sunęła swoimi rękami po moim brzuchu, plecach. Nie została mi dłużna, ściągając po chwili sweter. Chwilę potem wzięła się za swoje spodnie i.. za moje. Zahaczając „przypadkowo” o moje przyrodzenie, co wywołało u mnie niekontrolowany jęk. Jeżeli, tak na mnie działa lekkim dotknięciem, to nie wiem co będę czuł gdy..
Będąca w samej bieliźnie, nie dość że wyglądała nieziemsko, to jeszcze tak bezbronnie. Już jej nigdy nie skrzywdzę, ani nie zostawię. Widocznie była bardziej napalona niż ja. Co spowodowało u mnie cichy śmiech. Przewróciła mnie tak, że była na górze i zaczęła całować moją klatkę piersiową. Kolejne jęki, były już standardem.
Mówiąc szczerze bałem się zrobić jedno.. jednak Ona sama wzięła moją rękę, nie przestając kreślić wzorków na moim ciele, „kazała” mi zrobić to teraz. Posłuchałem jej. Odpiąłem biustonosz, a ona oderwała się ode mnie i zdjęła go całkowicie.
Teraz ja wróciłem do poprzedniej pozycji. Zacząłem pieścić jej piersi, jeździć ręką po jej nogach. Pot, ciężkie dyszenie, przyspieszone oba serca i jęki były kompozycją muzyczną. Zaczęła zdejmować ze mnie ostatnie odzienie, które widocznie pokazywało, jak bardzo jestem podniecony. Ostatnie, niepotrzebne rzeczy wylądowały na podłodze. Jak najszybciej wyjąłem jedną saszetkę z prezerwatywą. Spojrzała na mnie zdziwiona.
-No co? Zawsze trzeba być przygotowanym.. ~ podniosła jedną brew do góry. Pocałowałem to miejsce. Znowu nasze języki rozpoczęły walkę. Zaczynała się niecierpliwić i wiercić, gdy zacząłem muskać przyrodzeniem jej uda. Spojrzałem na nią, aby wiedzieć czy jest gotowa. Jest. Powoli zacząłem w nią wchodzić. Jej jęki stały się głośniejsze. Robiłem wolne ruchy, aby mogła się przyzwyczaić. Z sekundy na sekundę przyspieszałem tępo. Najbardziej liczyło się dla mnie, aby sprawić jej przyjemność. Gdy tępo było szybkie, wygięła się w łuk, co oznaczało, że doszła. Po ostatnich kilku pchnięciach ja też. Wyszedłem z niej, pocałowałem ją w czoło i opadłem obok.
Położyła głowę na mojej klatce i się we mnie wtuliła. Nasze oddechy miarowo cichły.
-Dziękuję..
-Za co?
-Za to, że wróciłeś. ~ pocałowała mnie w policzek.
***
Obudziło mnie łaskotanie. Niesforne włosy Jimina były na całej mojej twarzy. Wyślizgnęłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wykąpałam się i wzięłam jakąś koszulę. Podreptałam do kuchni. Zaparzyłam kawę i zrobiłam kanapki. Dopóki, mój kochany śpi, ja powspominam sobie wczorajszą noc. Po opowiedzeniu o jego mamie było mi naprawdę smutno. A Yuri jak zawsze ma rację !
Gdy zaczął mnie całować już wiedziałam, co się stanie. Sama tego pragnęłam. Brakowało mi jego bliskości aż za bardzo. Jego delikatność, była podniecająca oraz wkurzająca. Mówiąc szczerze szybko chciałam, aby wziął się do rzeczy. Mimo to był to mój pierwszy raz, który będzie niezapomniany. Mam nadzieję, że tych razów będzie więcej. Usłyszałam, że Jimin wstaje. Zaczęłam mu przygotowywać śniadanie. Podszedł do mnie i objął mnie od tyłu. Odwróciłam się do niego
i pocałowałam.
-Witaj kochanie. ~ rzekł i pocałował mnie w czoło. -Jak ci się spało?
-Powiem ci, że bardzo dobrze.
-Cieszy mnie to.
-Kochanie..
-hmm?
-Muszę iść do pracy..
-Nie idziesz. ~ wzmocnił uścisk.
-Oppa… ja muszę. ~ pokiwał głową. - Stawiasz mi się? Gratuluję odwagi, współczuję głupoty.
Uśmiechnęłam się słodko. Zaczęłam go łaskotać. Rozluźnił uścisk, a ja szybko się wyśliznęłam. Odwróciłam się do niego. Miał bardzo uroczą, naburmuszoną minkę. Podbiegłam do niego i musnęłam go ustami.
-Wyglądasz dziś bardzo seksownie.. ~ powiedział, obserwując mnie jak szłam do sypialni się ubrać.
-Pabo. ~ zaśmiałam się, on również.
Ubrałam się i wyszłam.
Po nudnej pracy, poszłam do Yuri. Musiałam się jej wyspowiadać.
-Muszę ci coś powiedzieć..
-Słucham.
-Jimin wrócił.. ~ spojrzała na mnie, a po chwili wróciła do telefonu. Pisała do kogoś.
-I co w związku z tym?
-Wybaczyłam mu.. miałaś rację..
-A nie mówiłam? ~ nie za bardzo się tym przejęła. Dziwne. Zazwyczaj po mnie skakała.
-No i.. kochaliśmy się.. ~ Tym razem ożywiła się i naskoczyła na mnie.
-Naprawdę?
-Tak..
-I jak było?
-Niesamowicie, było cudownie.
Zaczęłyśmy rozmawiać o nietypowych rzeczach.
-Ubieraj się. ~ powiedziała po jakimś czasie.
-Po co?
-Nie pytaj, tylko się ubierz. ~ wykonałam jej polecenie. Wsiadałam do samochodu. Nie mam pojęcia o co jej chodzi..
-Centrum handlowe?
-Tak. ~ zaciągnęła mnie do eleganckiego sklepu. Zaczęła szperać w sukienkach. Ja stałam i myślałam co tu jest grane.
Wcisnęła mi kilka sukienek do ręki i popchnęła w stronę przymierzalni. Założyłam pierwszą – Nie spodobała się, druga i trzecia też nie. Czwarta była dobra według Yuri, a dla mnie nie wygodna.
-Jest nie wygodna.. nie podoba mi się… ~westchnęła i zniknęła poszukując sukienek.
Przyniosła mi dwie. Pierwsza z nich była gorsza od poprzedniej. Ostatnia - biała, sukienka z asymetrycznym dołem , wydawała mi się idealna. Choć wciąż nie wiedziałam po co. Nie myliłam się. Reakcja Yuri była jednoznaczna : zakrztusiła się kawą i zaczęła się szeroko uśmiechać, po czym gwizdnęła. Kupiła mi ją.
-Nie wiem na jaką okazję jest ta sukienka, ale zwrócę ci pieniądze.
-Nie. Nic mi nie zwracasz. ~ Zaczęła mnie ciągnąć do obuwniczego. Wybrała na szybko szpilki
w kolorze nude. Kolejnymi przystankami były kosmetyczka i fryzjer.
Gdy wróciłyśmy do niej, kazała mi się przebrać.
-Mogę wiedzieć o co ci chodzi?
-Nie.
-Aigoo.. ~ delikatnie zawiązała mi oczy, aby nie popsuć fryzury. - Co ty..
-Zaufaj mi.
Znowu wsiadłyśmy do auta. Jechałyśmy około pół godziny. Jest już trochę późno, więc nie widzę już nic. Wcześniej widziałam tylko wstążkę.
-Jesteśmy. ~ zdjęła opaskę.
Zaparło mi dech w piersiach. Most, na którym odbył się mój pierwszy pocałunek z Jiminem i pogodzenie z nim. On, stół dla dwojga, wino, świece. Podeszłam bliżej, mój ukochany wstał, odsunął mi krzesło i zasunął ze mną. Nalał nam czerwonej cieczy do kieliszków.
-Chciałem cię o coś spytać.. ~ poczułam dźganie w moje plecy. Odwróciłam się.
-Chosu? ~ przytulił się do mnie i odbiegł do swojej mamy. Nadal nic nie rozumiem.
-Chciałeś coś…. ~ nie dokończyłam, przede mną klęczał Jimin, trzymał w ręce pudełko. Otworzył je.
-Czy… zechciałabyś być ze mną do końca życia? ~ złapałam się za serce, obawiając się, że wyleci mi z ciała. Zaczęłam kiwać jak szalona głową, potwierdzając. Włożył mi pierścionek na palec. Rzuciłam mu się w ramiona i przytuliłam z całej siły. Po kilku minutach, pocałował mnie namiętnie. Skończyliśmy, gdy nam obu zabrakło powietrza.
-Saranghae. ~ powiedziałam. Stykaliśmy się czołami.
-Powtórz.
-Saranghae.
-Pięknie to brzmi w twoich ustach.
~MinJi
Świetne ^^ Kocham to opowiadanie :) A w Jiminie zakochałam się ponownie ^^
OdpowiedzUsuńNigdy nie sądziłam , że opowiadanie może zmienić mój pogląd na Jimina , ale zmieniło !!! Kocham to opowiadanie !!! <3
Dziękuję :)
UsuńNie mogę się doczekać kolejnych ŻYCZĘ weny <3
OdpowiedzUsuńYo opowiadnie jest...
OdpowiedzUsuńŚwietne
Świetne
Świetne...
No i wspominałam że jest świetne? :*
"...aby sprawić jej przytomność" XDDD to było boskie
OdpowiedzUsuńZAKOCHALAM SIE W TWOIM STYLU PISANIA. I W OGOLE, TO BYLO CUDNE. I PIEKNE. AZ SIE WZRUSZYLAM. I NO CZEKAM NA NASTEPNE. :>
Dziękuję z miłe słówka :)
UsuńBędę się starać :*
cudne opowiadanie czytam je 7 raz
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życze weny